Archiwum Polityki

Wspólny telewizor

To nieprawda, że Czechosłowacja nie istnieje. Choć politycy milczą o tym jak zaklęci, federacja została odnowiona. Przynajmniej na ekranach telewizorów.

Najpierw niemal jednocześnie dwie komercyjne stacje telewizyjne, czeska i słowacka, zaczęły niezależnie nadawać licencyjnego „Big Brothera”: z Pragi superpopularna TV Nova, z Bratysławy TV Markiza. Konkurencja nie zamierza jednak oddawać pola bez walki. Druga czeska stacja komercyjna TV Prima oraz słowacka TV Joj wspólnie wystartowały z podobnym, ale rodzimej produkcji programem o nazwie „VyVoleni”. Program pokazuje grupę mieszkających razem ludzi, która wykonuje różne dziwne zadania, spiskuje, romansuje, co jakiś czas kogoś się stamtąd usuwa – wszystko po to, żeby na koniec finał oglądała jak największa liczba widzów.

Wbrew oczekiwaniom ekspertów „Big Brother” przegrał w konkurencji i szybko spadł na popołudniowe godziny. Lepszy czas oglądalności wygrała zdecydowanie produkcja rodzima. Oba kraje ogarnęła, i trzyma do dziś, histeria: „VyVoleni” niemal nie schodzą z pierwszych stron gazet. Serwisy internetowe stworzyły specjalne rubryki poświęcone tylko tym programom i w efekcie obok wiadomości krajowych, zagranicznych, gospodarczych i sportowych można też wybierać wiadomości z willi, w której siedzą VyVoleni. W gazetowej wymianie poglądów i esejów na temat zdziczenia kultury pop wziął nawet udział były prezydent Václav Havel.

Pod koniec listopada gazety w obu krajach ogłosiły sensacyjną wiadomość: czescy VyVoleni przenoszą się na Słowację! Nie oznaczało to wprawdzie połączenia programu: w finałach będą osobno wyłonieni zwycięzcy z Czech i Słowacji. Tym niemniej już teraz uczestnicy obu programów żyją pod jednym dachem, a ich konkurencję śledzi publiczność jak dawna federacja długa i szeroka.

Patriarchat

Wyraźniejszego znaku, że oba kraje ciągle bardzo wiele łączy, nie było od rozpadu federacji 1 stycznia 1993 r.

Polityka 1.2006 (2536) z dnia 07.01.2006; Świat; s. 47
Reklama