Archiwum Polityki

Sześć minut po godzinach

Tydzień temu życie Tomasza Bagińskiego stanęło na głowie. Dziesiątki wywiadów, sesje zdjęciowe i inne objawy masowego zainteresowania to efekt nominacji do Oscara „Katedry” – filmu animowanego autorstwa 27-letniego twórcy.

Jaki jest Tomek? – zastanawiają się Jarosław Sawko i Piotr Sikora, szefowie Platige Image, firmy zajmującej się animacją komputerową, gdzie na co dzień pracuje Bagiński. – Na pewno jest bardzo uzdolniony malarsko i ma niezbędną wiedzę techniczną. Ale przede wszystkim jest człowiekiem bardzo cierpliwym, bo naprawdę trzeba determinacji, by samodzielnie zrobić taki sześcioipółminutowy film animowany.

W styczniu 1999 r. Bagiński, animator komputerowy, wówczas jeszcze student architektury, napisał list do Jacka Dukaja – pisarza, uważanego za jednego z najciekawszych dziś twórców polskiego science fiction – i zaproponował mu wspólne przedsięwzięcie. – Chciałem zrobić coś dla siebie – opowiada Bagiński. – Coś, co byłoby odskocznią od produkcji reklamowej, jaką zajmuję się zawodowo. Znakiem czasów jest i to, w jaki sposób pisarz SF i grafik komputerowy porozumiewali się ze sobą: – Poznaliśmy się dopiero jesienią 2002 r. – mówi Dukaj. – A tak, przez te lata, wysyłaliśmy do siebie maile z kolejnymi pomysłami.

Ostatecznie Bagiński zdecydował się zrobić film na podstawie opowiadania „Katedra”. Zostawał w firmie po godzinach. Jak sam później wyliczył, gdyby zajmował się tylko swoim dziełem osiem godzin dziennie, praca zajęłaby mu 15 miesięcy. Czas powstawania „Katedry” niebezpiecznie się jednak wydłużał, wydawało się nawet, że projekt nie zostanie doprowadzony do końca. – Gdy pracowałem nad efektami do superprodukcji „Quo vadis”, przez osiem miesięcy nie zrobiłem ani sekundy swojego filmu – wyznaje Bagiński. – To jest zresztą doświadczenie wielu młodych ludzi, którzy coraz chętniej zajmują się u nas animacją.

Polityka 8.2003 (2389) z dnia 22.02.2003; Społeczeństwo; s. 88
Reklama