Archiwum Polityki

Wycieczka z systemu

Przyjechali do Wrocławia jako turystyczna grupa o zacięciu ekologicznym. W rzeczywistości – uczniowie elitarnego, działającego półoficjalnie liceum w Mińsku. Podczas ich pobytu w Polsce prezydent Łukaszenko wydał dekret o wyrzucaniu ze szkół zaangażowanych opozycyjnie uczniów. Ale oni się nie boją.

Dla Łukaszenki to my jesteśmy peryferią Rosji. A my się nie czujemy peryferią. My jesteśmy w Europie – powiadają Stefa, Masza i Chrystyna, 16-letnie uczennice Liceum im. Jakuba Kołasa w Mińsku, które przed dwoma laty, 25 czerwca 2003 r., z „konieczności optymalizacji systemu oświaty na Białorusi” zostało wyrzucone z tego systemu i swojego budynku. Szkoła zeszła do swoistego półpodziemia, formalnie przemieniając się w coś na wzór organizacji pozarządowej. Lekcje organizuje się w wynajmowanych prywatnych mieszkaniach. Zwykle tak, by dzieciaki jednego dnia nie zmieniały ich zbyt wiele razy.

Graffiti i opozycjonery

Szkoła powstała w czasie odrodzenia narodowego na początku lat 90. i działała ze statusem szczególnej placówki, podległej bezpośrednio ministerstwu, a nie lokalnym władzom. Wraz z postępującą rusyfikacją kraju zaczęła uchodzić za siejący intelektualny ferment matecznik opozycjonistów. Wedle wicedyrektora Lawona Barszczeuskiego, prezesa białoruskiego Pen Clubu, dawnego wiceprzewodniczącego opozycyjnego Białoruskiego Frontu Narodowego, rzeczywiście zawsze panował w niej duch swobody i pluralizmu. Uczą w niej wybitni intelektualiści, uniwersyteccy wykładowcy. I to, co najważniejsze: po białorusku. Rzeczywiście, zawsze były w niej dzieci opozycjonistów. Obecnie uczy się tam choćby syn Wincuka Wiaczorki, kandydata opozycji na prezydenta w przyszłorocznych wyborach.

Rodzice uczniów są z zawodu naukowcami, literatami, wielu należy do tzw. inteligencji technicznej. Poziom szkoły – świetny: niemal wszyscy absolwenci dostawali się na studia.

Optymalnie dla Łukaszenki było więc liceum zamknąć. Tajna szkoła nie jest lubiana przez „ruskie babcie” z bloków, jak mówią uczniowie, które raz po raz podnoszą lament, że w bloku uczą się opozycjonery i że zaraz na ścianach będzie jakieś niecenzurne graffiti.

Polityka 26.2005 (2510) z dnia 02.07.2005; Społeczeństwo; s. 86
Reklama