Z całym szacunkiem dla abp. Dziwisza – nowy metropolita krakowski nie jest Janem Pawłem II. A tak zaczynają go traktować nasze media. Tego samego dnia w Rzymie Kościół obchodził uroczystość św. Piotra i Pawła, a w Polsce Włodzimierz Cimoszewicz ogłosił, że jednak będzie walczył o prezydenturę. Dzienniki telewizyjne zaczynały się od Rzymu: redaktorzy uznali, że wręczenie paliusza abp. Dziwiszowi jest pierwszą wiadomością dnia. Rozumiem taki wybór w mediach kościelnych, ale w świeckich? Poczułem się trochę jak w PRL: wtedy dziennik otwierali dygnitarze PZPR, teraz otwierają dostojnicy Kościoła. Kronika dworska. Choć metropolita Dziwisz jeszcze niczego w Kościele krakowskim i polskim nie zdziałał.
Podobnie z transmisjami otwarcia procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II. Przesunięto dla relacji normalną porę nadawania telewizyjnego dziennika. A przecież to tylko początek pośmiertnej drogi Karola Wojtyły na ołtarze, a nie jej finał. Droga ta będzie dłuższa, niżby wynikało z relacji mediów. I dobrze, bo inaczej może powstać wrażenie, że sprawy nie zbadano dostatecznie dokładnie. Święci są nie tylko dla jednego pokolenia i narodu, lecz dla całego Kościoła dziś i za tysiąc lat.
Chyba wszyscy pamiętamy jeszcze transmisję watykańskiej papieskiej mszy żałobnej. Jej surowe piękno i mistyczną aurę. To było wielkie przeżycie i wspaniałe widowisko. Otwarcie procesu wyglądało w przekazie inaczej: tu Kościół celebrował potęgę instytucji i zawiłe rytuały biurokracji. Ceremoniały, dworskość i swoista, wystawiona na pokaz, biurokracja przesłaniały bohatera. Widz uginał się pod lawiną detali, a to, co najważniejsze – świętość papieża Jana Pawła – jakby schodziło na plan dalszy. Mistyczna aura wyparowała.
Pożytek z takich relacji wydaje mi się wątpliwy.