Nowy układ doby wyraźnie już dzieli nasze społeczeństwo. Mamy dwie Polski. Polskę turbokapitalizmu, której symbolem stał się podręczny kalendarz, komórka i stały niedobór czasu. Ta Polska jest zabiegana, miastowa, działa na przyspieszonych obrotach, mówi szybko, dużo pracuje. Jest aktywna także w wolnym czasie. Druga Polska to kraina jadąca na połowie prędkości. Polska mniejszych miast, zorganizowanych „po staremu” firm, państwowej administracji i przemysłowych kolosów. To również Polska frustracji, zniechęcenia, słabej pracy, braku perspektyw, 3 mln bezrobotnych. To głównie dla potrzeb mieszkańców kraju turbokapitalizmu wytworzył się nowy układ polskiej doby. Dla tych jadących na połowie prędkości nadmiar wolnego czasu bywa dopustem bożym.
Życie w PRL było ustawione od świtu pod klasę robotniczą. Fabryki pracujące na trzy zmiany i spożywcze otwierane o szóstej rano. Ten system wyśmiał Stanisław Bareja w kultowej komedii „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz”. Jeden z jej bohaterów wstawał o trzeciej w nocy, bo dojeżdżał do pracy autobusem, autostopem, koleją i komunikacją miejską. W związku z tym golił się przed pójściem spać, śniadanie jadł na kolację, a obiad na śniadanie. „Po co wstawać razem z kurami?”– pytała w latach 80. „Polityka”. Ale głosem intelektualistów władza ludowa niezbyt się wtedy przejmowała.
W nowej Polsce intelektualiści odnieśli połowiczne zwycięstwo. Mogą sobie wstawać później, ale za to muszą pracować dłużej i intensywniej.
Stachanowcy Europy
Jeśli spojrzeć na przepisy prawa pracy, powinniśmy być zajęci coraz mniej. Obowiązkowe wolne soboty dla wszystkich, 21 postulat strajkujących stoczniowców z Solidarności, Sejm wprowadził w grudniu 2000 r. A cztery lata temu skrócono tydzień pracy z 42 do obowiązujących dziś 40 godzin (warto przy okazji przypomnieć, że w XX w.