Archiwum Polityki

Co czyta Europa?

Europejskie listy bestsellerów dowodzą, że każdy najchętniej czyta swoje. Czytamy najchętniej o sobie, porozumiewamy się zaś głównie dzięki Amerykanom.

Splątanie języków jest biblijną karą za to, że ludzie w swej pysze chcieli sięgnąć nieba. Dziś niby wydostali się już poza Układ Słoneczny, ale tu na Ziemi nadal dość słabo przeskakują dzielące ich bariery językowe. Rzut oka na europejskie listy bestsellerów dowodzi, że pół miliarda Europejczyków nadal nie bardzo potrafi ze sobą rozmawiać. Wciąż jesteśmy zamknięci we własnych kręgach językowych. I nasze literatury narodowe raczej nie układają się w naczynia połączone wspólnego obiegu literackiego.

Portugalczycy, Niemcy, Francuzi, Włosi, Szwedzi, Brytyjczycy, Rosjanie zaglądają co prawda do książek sąsiadów, ale zajmują się przede wszystkim własnymi sprawami. Na europejskich listach jest tylko jeden wspólny, europejski bestseller – „Kod Leonarda da Vinci” Dana Browna. Sprzedany w ciągu lat na całym świecie w 45 mln egzemplarzy, rozgrywa się w sercu europejskiej kultury, w paryskim Luwrze. I jest osnuty wokół arcyeuropejskiej intrygi – wielowiekowego spisku od czasów rzymskich fałszującego istotę chrześcijaństwa. Ale Dan Brown to Amerykanin i amerykańska jest ideologia jego ataku na Watykan, jezuitów, Opus Dei i bez mała dwa tysiące lat europejskiej duchowości. Ten amerykański sąd nad Europą dotarł także na chińskie i arabskie listy przebojów.

Od kilku dni Europa czyta nowy bestseller (był nim, zanim jeszcze został napisany) – szósty tom przygód Harry’ego Pottera („Harry Potter i książę półkrwi”). Mały czarodziej jest coraz większy, ale czy czytelnicy dorastają razem z nim?

Listy bestsellerów publikowane co tydzień przez renomowane gazety, jak brytyjski „Sunday Times”, niemiecki „Spiegel”, francuskie „Le Point”, włoska „La Stampa” czy portugalskie „Expreso”, nie dają oczywiście pełnego wglądu w to, co czyta Europa.

Polityka 29.2005 (2513) z dnia 23.07.2005; Kultura; s. 54
Reklama