Archiwum Polityki

Szamanka

Drobna, szczupła kobieta z dziesiątkami warkoczyków śpiewa, miauczy, krzyczy, szepcze, piszczy, gestykuluje, zaklina. Meredith Monk wystąpi w Cieszynie na festiwalu Era Nowe Horyzonty. Tam też zobaczymy jej filmy.

Monk to w muzyce jedna z Wielkich Osobnych, takich jak Charles Ives czy John Cage. Jej dziadek ze strony ojca urodził się w Łomży, babcia (o polskim nazwisku Zdrojewska) – w pobliskich Stawiskach; kiedy Meredith Monk odwiedziła Polskę po raz pierwszy dziesięć lat temu w ramach warszawskiego festiwalu Rozdroże, pojechała obejrzeć ich rodzinne kąty. Pradziadek jej zaś ze strony matki był słynnym moskiewskim kantorem.

Dziadkowie Meredith przybyli do Stanów Zjednoczonych z falą popogromowej emigracji żydowskiej z początków XX w. Przeszli przez Ellis Island, słynne miejsce kwarantanny dla emigrantów, wielokroć przywoływane i opisywane w różnych dziełach Amerykanów w pierwszym czy drugim pokoleniu. Monk także nakręciła film „Ellis Island” (1983 r.), niezwykle poetycki i nowatorski zarazem, w którym w autentycznych wnętrzach, dziś zwiedzanych przez turystów, ożywia na nowo postaci zastygające w kadrze. Są tu sceny jak ze starego czarno-białego filmu dokumentalnego, ale i kadry bliskie surrealizmowi, niemal jak z „Psa andaluzyjskiego”.

Inny film Monk, „Księga dni” („Book of Days”), ukazuje jej wyobrażenia i myśli o krainie przodków. Powstał jeszcze przed podróżą do Polski, w 1988 r., jest to więc opowieść o kraju wyimaginowanym, nieokreślonym. Rozgrywa się w domniemanej epoce średniowiecza, choć jest to średniowiecze w teatralnych dekoracjach i na czarno-białej taśmie.

Są tu obrazy-symbole: jarmark, klasztor, dzielnica żydowska; są archetypiczne postacie: mnich, grajek wędrowny, ojciec rodziny, mała dziewczynka poznająca świat, nawiedzona kobieta (w tej roli sama Meredith). W niespiesznym tempie uczestniczą w naturalnym rytmie życia, rytuałów codzienności i świąt. Ten świat – jak świat polskich Żydów – ulega zagładzie, pochłania go czarna śmierć; pozostają po nim niespodziewane i niezrozumiałe ślady, jak egipskie hieroglify.

Polityka 29.2005 (2513) z dnia 23.07.2005; Kultura; s. 57
Reklama