Archiwum Polityki

W pontonie i z suszarką

Stajemy się coraz bardziej wymagającymi klientami biur podróży. Coraz więcej wydajemy na wakacje za granicą, coraz częściej wypoczywamy aktywnie. W krajach, które z turystyki żyją, jesteśmy traktowani coraz poważniej.

Narastająca w ostatniej dekadzie konkurencja sprawiła, że dziś o polskiego turystę dba się mniej więcej tak samo jak o turystę w krajach o dużo dłuższej tradycji podróżowania. Co więc sprawia, że potencjalny klient, który chce wypocząć na przykład na Rodos, wybiera to, a nie inne spośród kilkunastu biur podróży? Cena nie gra już takiej roli jak przed paru jeszcze laty. Dla kogoś, kto wykłada na wakacje kilka tysięcy, kilkaset złotych w górę nie stanowi różnicy. Bardziej liczy się pewność, że biuro nie zbankrutuje i z powrotem przywiezie nas do kraju.

Wymagający

Rywalizacja toczy się dziś przede wszystkim w obszarze tzw. wartości dodanych – na przykład warunków przelotu. Jeszcze kilka lat temu polski turysta był szczęśliwy, że zamiast tłuc się autokarem, może polecieć samolotem. Dziś to już nie wystarcza. – Klienci często zaczynają od pytania, z jakiego miasta jest wylot, o której godzinie i jakimi liniami, a dopiero w dalszej kolejności interesują się samą ofertą – mówi Piotr Henicz, dyrektor sprzedaży w biurze podróży Itaka. Duże biura podróży organizują więc już wyloty z 4–6 polskich miast i jak lwy walczą z lotniskami i liniami lotniczymi, by podróż odbywała się w cywilizowanych godzinach.

Albo weźmy katalogi. Dziś nie wystarczy już rozmazana fotka i ogólna informacja o hotelu. Klient chce wiedzieć, czy leżaki na plaży są płatne, jak daleko jest do sklepu, czy w wyposażeniu łazienki znajduje się suszarka do włosów, czy przy basenie działa bar, z jaką częstotliwością jeżdżą autobusy do najbliższego miasta, a nawet czy klimatyzacja w pokoju sterowana jest pilotem, czy pokrętłem w ścianie. Suma podobnych szczegółów bardzo często decyduje o wyborze oferty w dużo większym stopniu niż fakt, że plaża leży o 30 czy 500 m od hotelu.

Polityka 32.2005 (2516) z dnia 13.08.2005; Społeczeństwo; s. 76
Reklama