Jan Paweł II pragnął, by jeden z pierwszych zlotów młodzieży w trzecim tysiącleciu odbył się w kraju, z którego wyszły największe tragedie XX w. W tym roku to Kolonia będzie miastem młodych. Między 15 a 21 sierpnia organizatorzy szykują się na przyjęcie 370 tys. pielgrzymów ze 193 krajów (w tym 17 tys. Polaków). Główne miejsce uroczystości – Maryjne Pole, Marienfeld pod Kolonią – może pomieścić nawet milion wiernych.
Wielkiego Zmarłego zastąpi Benedykt XVI, ale nad Maryjnym Polem unosił się będzie duch Jana Pawła II.
Dla Polaków papież rodak był dumą i autorytetem, lekarstwem dla zbolałej duszy. Wywoływał potężne emocje. W Niemczech – kraju reformacji, teologów-kontestatorów i opustoszałych kościołów – stosunek do papiestwa jest jednak zupełnie inny.
Niemieccy watykaniści spekulowali, że Benedykt XVI zdecyduje się na bardziej liberalny kurs swojego pontyfikatu. Ratzinger, mędrzec i pragmatyk, potrafi wszak odróżnić urząd Strażnika Doktryny od Tronu Piotrowego, wywodzili. Doniesienia prasowe, z których wynikało, że „papież trzyma kurs” – pozbawiały złudzeń. Wśród niemieckich katolików zapanowało rozczarowanie, którego nie rozumieją Polacy – wszak Benedykt XVI kontynuuje pontyfikat Jana Pawła II; powód dostateczny, by darzyć go sympatią i uznaniem. W Niemczech nie jest to jednak takie oczywiste. „Mamy bardzo długą tradycję, która w odrzuceniu Rzymu upatruje legitymacji niemieckiej tożsamości. Papiestwo czy naród, ojczyzna czy katolicka międzynarodówka – nikt więcej nie poważy się na tak jasne sformułowanie alternatyw, które żyją jednak w nas podskórnie”– pisze Alexander Kissler w wydanej przed miesiącem książce „Niemiecki papież. Benedykt XVI i jego trudna ojczyzna”.