Archiwum Polityki

Reprymenda Wuja Sama

Samolot, który miał przewieźć izraelskiego ministra obrony Szaula Mofaza do Waszyngtonu, od kilku dni czeka na bocznym pasie lotniska Ben Guriona pod Tel Awiwem. Zapowiedziana wizyta w Pentagonie została odwołana. Tak potężnego kryzysu jeszcze nie było.

Przedmiotem sporu stał się eksport części zamiennych do bezzałogowych samolotów automatycznie namierzających urządzenia radarowe nieprzyjaciela. Izrael umożliwia Chińczykom unowocześnienie sprzętu, który dostarczył kilka lat temu. Połączone sztaby amerykańskie postrzegają Chińską Republikę Ludową jako potencjalnego przeciwnika w przypadku zbrojnego starcia Pekinu z Tajwanem. A dla izraelskiego przemysłu technologii wojskowej jest to po prostu jeszcze jeden lukratywny rynek zbytu.

Amerykanie wezwali Mofaza na dywanik. Domagają się pisemnego, własnoręcznie podpisanego usprawiedliwienia. Ponadto żądają natychmiastowej dymisji dyrektora generalnego MON w Tel Awiwie, czyli człowieka, który prowadził pertraktacje z chińskimi nabywcami. Jakby nie dosyć tego, nota amerykańska uzależnia dalszą przychylność Pentagonu od uchwalenia ustawy wprowadzającej kontrolę parlamentarną nad eksportem broni. W ten sposób uniemożliwiono by podpisywanie tajnych umów z państwami, które figurują na czarnej liście Departamentu Obrony.

Izraelskie siły zbrojne uzależnione są w znacznej mierze od dostaw sprzętu z Ameryki. W trakcie realizacji znajdują się liczne wspólne projekty. Teraz wszystko to zostało wstrzymane do czasu, gdy Izrael odpowiednio się pokaja. To już nie są zwykłe i znane z przeszłości naciski, lecz rzeczywiste sankcje. Nigdy przedtem współpraca militarna obu państw nie znalazła się w tak głębokim impasie i nigdy wcześniej zależność Państwa Izrael od Stanów Zjednoczonych nie była tak wyraźna.

Wbrew powszechnemu przekonaniu, uzależnienie państwa żydowskiego od kraju nieograniczonych możliwości nie jest oparte na pomocy finansowej amerykańskiej diaspory i amerykańskiego rządu. Wprawdzie od 1950 r. teoretycznie przepłynęło ocean aż 46 mld dol., ale spora część tej astronomicznej sumy nigdy nie opuściła granic USA.

Polityka 33.2005 (2517) z dnia 20.08.2005; Świat; s. 50
Reklama