Archiwum Polityki

Stopień z Pana Boga

Po 15 latach obecności religia wrosła w szkolny pejzaż. Społeczne emocje, które towarzyszyły jej wprowadzaniu, wypaliły się. Dzieci z niewierzących domów zapisują się na religię, żeby się nie wychylać. Niechodzący – a jest ich ledwie kilka procent – przeczekują w bibliotekach, bo alternatywa w postaci obiecanej etyki nie została stworzona. Ale i to już nie wywołuje protestów. Dopiero ostatnie zapowiedzi płynące z Ministerstwa Edukacji i kręgów kościelnych: pomysł wliczania religii do średniej ocen, jej obecność na maturze czy powstanie Narodowego Instytutu Wychowania, opartego na wartościach chrześcijańskich, obudziły dawne spory. Czy powróci wojna religijna?

Gdy wprowadzano religię do szkół, opowiadało się za tym rozwiązaniem 35 proc. Polaków (Demoskop), blisko 60 proc. było zdania, że zajęcia powinny odbywać się w parafiach. Dziś proporcje są odwrotne – według GfK Polonia 55 proc. opowiada się za nauką w szkole, a 37 proc. w parafii. Jednocześnie połowa młodych Polaków pytanych przez GfK Polonia o to, jaki wpływ miały lekcje religii na ich życie, odpowiedziała, że żadnego. Kolejny społeczny rytuał bez większego znaczenia, który mija wraz z ukończeniem szkoły?

Odejście Natalii od wiary i Kościoła przypadło na czas liceum. Jako dziecko niewierzących rodziców decyzję o zapisaniu się na szkolną katechezę w podstawówce podjęła sama.

– Czułam się silna i wyjątkowa, bo to ja sama dążyłam do wiary, sama z siebie budziłam się w niedzielę o ósmej rano, żeby pójść na mszę, ale tak naprawdę po to, by spotkać się z przyjaciółkami i uczestniczyć w ich świecie – wspomina. – Potem stopniowo zniechęcałam się do księży i Kościoła. Moment przełomowy nastąpił, kiedy poszłam do spowiedzi opowiedzieć księdzu o moim pierwszym pocałunku. Chciałam spytać, czy to grzech, i bałam się, że mnie skarci. Nie skarcił, stwierdził tylko, że zakładanie rodziny to poważna sprawa. Poczułam, że księża nie są w stanie odpowiedzieć na pytania kilkunastoletniej dziewczynki, że Kościół i ja operujemy różnymi kategoriami i nie możemy się porozumieć. W liceum jeszcze kilka razy rozmawiałam z księdzem. Usłyszałam, że gdy nadchodzą momenty zwątpienia, trzeba myśleć, że Jezus i papież wierzą w Boga. Cóż, żyć według filozofii Jezusa to nie to samo, co wierzyć w Boga, i zupełnie co innego, niż słuchać księży.

Polityka 5.2006 (2540) z dnia 04.02.2006; Raport; s. 4
Reklama