„Emente (MNT, skrót od Monument – przyp. red.) Klika zawsze w pierwszej lidze. Posłuchaj synu, właśnie to tak widzę. To jest osiedle, które szanuję, reprezentuję, w tym się lubuję, tu pracę wykonuję, rapem się kieruję, tu się wychowuję i tutaj króluję (...) te osiedle jest i będzie na zawsze”.
– Ja nie myślę, że to jest Polska albo Piła, dla mnie liczy się ta klatka, ci ludzie – mówi Qdi.
Wolan: – Gdzie byśmy nie szli, zawsze w końcu trafiamy na Monument. Wszystkie drogi tu prowadzą.
Qdi (naprawdę Kamil) najdłużej zna Czecha, swojego imiennika. Poznali się kilka lat temu w szkole. Czechu, starszy o cztery lata, opowiada, że inni śmiali się z niego, bo kumplował się z małolatem. Ale byli z Qdim nierozłączni. Czechu pierwszy zaczął tańczyć breakdance. Szybko wciągnął w to 11-letniego wówczas przyjaciela. Pierwsze figury ćwiczyli u Qdiego w salonie na dywanie. Potem wynosili matę przed blok i tańczyli do muzyki z przenośnego magnetofonu. Czechu: – Doszło jeszcze kilka osób. Od tego zaczął się Monument. Spędzaliśmy ze sobą czas, były treningi.
Łagodne nastawienie do świata
„Obok mnie Qdi, Womster i Czacha. Sto procent rapu zawsze tu powraca. (...) Taguję, rajcuję, plany swoje snuję. Coś ci nie pasuje, to słowem nokautuję”.
Czechu, Qdi i ich koledzy wyglądają jak wielu nastolatków, których można spotkać na osiedlach w całej Polsce. Ich styl to hip hop: spodnie z opuszczonym krokiem, bluzy z kapturem, sportowe buty. Włosy obcięte krótko lub zgolone na łyso.
Cucel, chudy i wysoki: – Ludzie nas oceniają po tym, jak się ubieramy. Dużo osób myśli, że hiphopowcy to złodzieje, narkomani, chuligani, że jesteśmy gorsi.