Zarzuty wróciły ostatnio za sprawą książki „Pozdrawiam i błogosławię. Listy prywatne papieża”. Tom ten zawiera listy Jana Pawła II do Marka Skwarnickiego, poety i wieloletniego felietonisty „TP” (Spodka), opatrzone obszernymi komentarzami adresata. Spodek wylicza winy, jakich jego zdaniem dopuścił się „Tygodnik” w przełomowych latach 90., kiedy powstawał zrąb nowej demokratycznej Polski.
Skwarnicki uważa, że w tamtym czasie doszło do „zachwiania ideowej tożsamości” „Tygodnika”: „uznali za prawdziwą wyłącznie demokrację liberalną”, „bezkrytycznie naśladowali zachodnich progresistów”. Słowem – nastąpiło dramatyczne zerwanie z dotychczasową tradycją pisma. Podobne zarzuty formułowali wówczas przeciwko „Tygodnikowi” niektórzy inni autorzy katoliccy; ostatnio – przy okazji książki Skwarnickiego – wrócił do nich Jarosław Gowin, wieloletni redaktor naczelny miesięcznika „Znak”. „Tygodnik” stał się obiektem ataków o podłożu politycznym. Nie byłoby w tym nic dziwnego w rodzącej się demokracji, ale ataki owe wyrastały przede wszystkim z nieporozumień.
Sprawcą wszelkiego zła miała być tzw. młoda redakcja,
czyli grupa dziennikarzy i publicystów w szczenięcym – jak na „Tygodnik” – wieku (bo 20- bądź 30-letnich), która pod koniec lat 80. trafiła na Wiślną 12. To oni mieli chcieć „wszystko w piśmie reformować” i cechować się „lewicową postępowością”, nie licząc się z faktem, że „podjęli pracę w światłym, ale katolickim piśmie”, ani z jego tradycją. Tak się złożyło, że niżej podpisani należeli do owej młodej redakcji. Ze względu na miejsce „TP” w powojennej historii warto przypomnieć, czego naprawdę dotyczyły tamte spory.