Niektóre rodziny są związane politycznie z Fatahem, więc obawiają się krwawej zemsty bojowników Hamasu. Obawy są uzasadnione: w ubiegłym tygodniu zamaskowani napastnicy ostrzelali graniczny punkt kontrolny Erez, raniąc kilkudziesięciu uciekinierów przytulonych do betonowych ścian przejścia, zwanego potocznie rękawem. Zabito Dżihada ibn Madhuna, brata Samiha al Madhuna, oficera Brygad Męczenników al-Aksa, zlinczowanego niedawno przez terrorystów Hamasu. Inni próbują uciec przed widmem głodu i niedoli. Niestety, ani w Izraelu, ani na palestyńskim Zachodnim Brzegu nikt ich nie chce.
W ślad za ewakuowanymi urzędnikami agencji humanitarnych ONZ umknęli z Gazy również emisariusze egipscy, do ostatniej chwili usiłujący zapobiec wojnie domowej, którą Ismail Hanija, zdymisjonowany premier nieistniejącego już rządu koalicyjnego, nazywa po prostu wypędzeniem bezbożników ze świątyni islamu. Symbolem zwycięstwa fundamentalistów będzie przekształcenie splądrowanej rezydencji prezydenta Autonomii Palestyńskiej Mahmuda Abbasa w największy meczet w Gazie. Podczas walk ulicznych bojownicy Brygad Al-Kassam, związanych z Hamasem, zdemolowali również chrześcijański klasztor i szkołę w Gazie, zrywając ze ścian krzyże i niszcząc podręczniki, święte księgi oraz sprzęt komputerowy.
Tymczasem w Ramallah na Zachodnim Brzegu Mahmud Abbas (Abu Mazen), odwołując Haniję ze stanowiska premiera, mianował nowego szefa gabinetu. Jest nim Salam Fajad, były minister finansów, człowiek hołdujący polityce realnej, niezwiązany z żadnym ugrupowaniem i chyba dlatego równie mile widziany w Waszyngtonie jak i w Jerozolimie. Podlega mu dwunastoosobowy rząd, składający się z technokratów bez wyraźnego oblicza partyjnego. Hanija sprawuje faktyczną władzę w Gazie, zaś nowy rząd Mahmuda Abbasa jest panem sytuacji na Zachodnim Brzegu.