Archiwum Polityki

Podróżuję, więc jestem

Książka Olgi Tokarczuk „Bieguni” daje się nie tylko czytać. Pozwala się również używać. To katalog wielu maleńkich przedmiotów podróżnych. Opis świata w miniaturze, urządzonego dla tych, którzy nie mają czasu zamieszkać w większym.

Dzięki podróżom nie tylko poznaje się świat i napełnia (lub opróżnia) kieszenie. Podróż to w jakimś sensie religijny rytuał. Ciągłe bycie w ruchu zapewnia nam stały dostęp do siebie. Tylko podróżując wiem, że jestem. Jedynie oddalając się od miejsca, w jakim wzrosłam, zbliżam się do miejsca, w którym być może umrę. Podróż staje się dzisiaj, jak pisze o niej kilkakrotnie Tokarczuk, „fizjologią i teologią”. Pierwsza dziedzina odnosi się do ciała, którego nie można lekceważyć, druga do Boga, w którego korzystniej uwierzyć. Podróż stała się zatem znaczącą częścią naszej kultury. Tokarczuk pisze wręcz o psychologii podróżowania, znaczeniu hoteli i hosteli, o metaforyce lotnisk i osobliwościach nocnych wagonów sypialnych, o zjawisku czyszczenia mapy i urodzie podróżnych kosmetyków.

Bohaterami jej książki są ludzie, którzy wzrośli w tajemniczym plemieniu biegunów; nomadzi i koczownicy, nieprzywiązani do własnych korzeni. Kobiety wożące w torebkach zapasowe szczoteczki do zębów na wypadek nagłej podróży i mężczyźni umiejący spakować cały swój dobytek w 10 minut, zawsze gotowi do drogi. Podobnie jak ich starsi rosyjscy bracia z dawnej sekty biegunów, według których świat dostał się we władanie Złego, przed którym trzeba uciekać, dzisiejsi bieguni kontakt z metafizyką znajdują właśnie w ruchu.

Dotychczas żadna książka Tokarczuk nie była równie drobiazgowa i niepoukładana jak ta opowieść o współczesnym plemieniu koczowników. Historia goni tu historię. Niektóre z nich tworzą cykle, inne gubią sens, nigdy go nie odnajdując, jeszcze inne – jak sensacyjny dramat polskiego turysty Kunickiego, który zagubił w Splicie rodzinę – starają się nadać tej kapryśnej narracji pozory ładu. Rytm podróży bez celu to w kompozycji tej niemal 500-stronicowej prozy jednocześnie rytm jej filozofii.

Polityka 41.2007 (2624) z dnia 13.10.2007; Kultura; s. 104
Reklama