Archiwum Polityki

Nierozdzielni

Siedmioro karłów z rodziny rumuńskich Żydów nie miało żadnych szans na przeżycie w Auschwitz. A jednak przetrwało – za sprawą Josefa Mengele.

Ta historia zaczęła się w malutkiej rumuńskiej wiosce Rozavlea, gdzie w 1868 r. przyszedł na świat Szymszon Ejzik Ovitz. Niczym by się nie różnił od innych żydowskich mieszkańców Transylwanii, gdyby nie jego wzrost – był karłem. Karłami było także siedmioro z jego dziesięciorga dzieci. Na szczęście po ojcu odziedziczyły talenty muzyczne. Pięć sióstr: Franciszka, Elżbieta, Frida, Rosika i Perla, oraz dwóch braci: Avram i Miki utworzyło grupę instrumentalno-wokalną, występującą pod nazwą Trupa Liliputów. Ich zdumiewającą historię opowiedziało dwoje izraelskich dziennikarzy, Yehuda Koren i Eilat Negev.

Ovitzowie ze swego kalectwa uczynili atut

i łącząc umiejętności estradowe z zainteresowaniem publiczności małymi artystami zdobyli w latach trzydziestych w południowo-wschodniej Europie spory rozgłos. Występowali z powodzeniem w całej Rumunii, na Węgrzech i w Czechosłowacji. Wkrótce stali się zamożnymi ludźmi i pierwszymi w okolicy posiadaczami samochodu. Polityka ich nie interesowała; nawet wybuch wojny, toczącej się początkowo gdzieś daleko, przyniósł niewiele zmian w ich życiu, oprócz zakazu występów w okupowanej przez Niemców Czechosłowacji. Dopiero zajęcie Transylwanii przez Węgry i wprowadzenie antyżydowskich przepisów zagroziło ich działalności estradowej. Jako Żydzi skazani byli na występy tylko przed żydowską publicznością. Ale Ovitzom udało się uniknąć adnotacji o swoim pochodzeniu w nowych dokumentach tożsamości i przez następne lata Trupa Liliputów mogła jak dawniej odbywać tournée. Było to jednak okupione życiem w strachu przed zdemaskowaniem.

Tylko w rodzinnej miejscowości karły czuły się swobodnie. Mieszkańcy Rozavlei darzyli ich sympatią i podziwem dla wielkoświatowego blichtru, jaki w życie wioski wnosili mali artyści.

Polityka 24.2007 (2608) z dnia 16.06.2007; Historia; s. 94
Reklama