1
„To przecież ty wychowywałeś do walki z »salonem« całe zastępy dziennikarskiej młodzieży” – ofukuje mnie Rafał Ziemkiewicz. Niemal to samo wypomina Maciej Łętowski. Tomasz Terlikowski zarzuca mi, iż tępię wszelkie przejawy myśli konserwatywnej, zaś Stanisław Janecki ironizuje, że „Tomasz Wołek z łatwością zmienił polityczny obóz – oczywiście z głęboko niesłusznego na bezgranicznie słuszny”. „Zaprzedałeś się Kwaśniewskiemu i Wałęsie!” – prycha towarzysz biesiadny sprzed lat. „Osobno czy obydwóm naraz?” – pytam.
Staram się te reakcje rozumieć i sam się nad tym zastanawiam. Faktycznie, byłem działaczem Ruchu Młodej Polski i redaktorem konserwatywnej „Polityki Polskiej”, w latach 80. autorem programowego tekstu „Jaka prawica jest Polsce potrzebna?”. Jak do tego doszło, że jestem zdeklarowanym krytykiem arcyprawicowej władzy, o nastaniu której powinienem przecież marzyć? Jak to możliwe, aby wieloletni oponent ideowy Adama Michnika występował dziś w jego obronie? Zaś procesowy przeciwnik Aleksandra Kwaśniewskiego nie korzystał z okazji, by teraz wreszcie – już w praktyce bezkarnie – byłemu prezydentowi fest przyłożyć? Dlaczego były dziennikarz prasy katolickiej tak ostro atakuje istotny nurt Kościoła, uosabiany przez dyrektora Rydzyka i prałata Jankowskiego? Dlaczego założyciel „Życia” pisuje do „Polityki” i „Gazety Wyborczej”, zamiast do „Dziennika” czy „Gazety Polskiej”?
2
No właśnie. Czy to ja się gdzieś przesuwam, skręcam w lewo bądź jeszcze gdzie indziej? Czy też może niektórzy moi dawni komilitoni – a dzisiejsi polemiści – weszli w ostry, polityczny wiraż; albo przeciwnie: stanęli w miejscu?