O filmach Wima Wendersa, których kolekcja ukazuje się u nas na DVD, zwykło się mówić, że to europejska odmiana kina drogi, zaludniona przez wędrujących bez końca outsiderów. Ale niemieckiego reżysera trudno zaszufladkować, bo jest artystą poszukującym i niekonsekwentnym.
Wenders od lat głosi z uporem apokaliptyczną teorię kulturowych skutków rozwoju mediów, zwłaszcza telewizji. Jego zdaniem jesteśmy bombardowani obrazami tak jak nigdy przedtem w historii ludzkości. Obrabiany elektronicznie i manipulowany, sprowadzony do funkcji nic nieznaczącej odbitki obraz przestał być integralną częścią świata. Stał się bytem samoistnym, pozbawionym związku z przedmiotem, który powinien odzwierciedlać.
Autor „Aż na koniec świata” nie jest pierwszym, który zwrócił uwagę na zjawisko hiperinflacji obrazów.
Polityka
43.2007
(2626) z dnia 27.10.2007;
Kultura;
s. 64