Archiwum Polityki

Duch na wygnaniu

O filmach Wima Wendersa, których kolekcja ukazuje się u nas na DVD, zwykło się mówić, że to europejska odmiana kina drogi, zaludniona przez wędrujących bez końca outsiderów. Ale niemieckiego reżysera trudno zaszufladkować, bo jest artystą poszukującym i niekonsekwentnym.

Wenders od lat głosi z uporem apokaliptyczną teorię kulturowych skutków rozwoju mediów, zwłaszcza telewizji. Jego zdaniem jesteśmy bombardowani obrazami tak jak nigdy przedtem w historii ludzkości. Obrabiany elektronicznie i manipulowany, sprowadzony do funkcji nic nieznaczącej odbitki obraz przestał być integralną częścią świata. Stał się bytem samoistnym, pozbawionym związku z przedmiotem, który powinien odzwierciedlać.

Autor „Aż na koniec świata” nie jest pierwszym, który zwrócił uwagę na zjawisko hiperinflacji obrazów. Przed nim o zagrożeniu komercjalizacją fotografii i ruchomych obrazów, o wyzuciu z treści i postawieniu na głowie estetyki i gramatyki filmu mówili teoretycy postmoderniz-mu z Jeanem Baudrillardem na czele. Film „Matrix” zręcznie wprowadził tę kwestię w obręb kultury masowej. Żaden inny filmowiec nie uczynił jednak problemu filozofii obrazu centralnym punktem swojej twórczości.

Takie stwierdzenie w pierwszej chwili może nieco dziwić, tym bardziej że Wendersa kojarzy się głównie z pięknymi esejami filmowymi o przemijaniu, poszukiwaniu sensu życia oraz aniołach unoszących się nad Berlinem. Oglądając wydaną właśnie kolekcję DVD z dziełami wybranymi Wendersa, na którą składa się aż 16 tytułów wyreżyserowanych przez Niemca (i dodatkowo jeszcze pięć innych przez niego produkowanych), łatwo się jednak przekonać, że przedstawiona choćby w „Końcu przemocy” wizja orwellowskiego społeczeństwa, sterowanego za pomocą systemu kamer wideo, wcale nie jest przypadkowa.

Kolekcja zawiera m.in. rzadko pokazywane w Polsce dokumenty poświęcone mistrzom Wendersa: braciom Skladanowskim, Yasujiro Ozu, Nicolasowi Rayowi. W istocie są to kluczowe dla zrozumienia światopoglądu i postawy artysty szkice poddające krytyce nieprzejrzysty, na pół wirtualny świat, gdzie wszyscy żyją pod nieustanną presją bycia oglądanym, a fałszywe obrazy wydają się prawdziwsze od rzeczywistości.

Polityka 43.2007 (2626) z dnia 27.10.2007; Kultura; s. 64
Reklama