Pomnik powstaje z datków zbieranych przez Stowarzyszenia Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów. Znalazły się na nim herby kresowych województw, na których terenie działało UPA, urny z ziemią z miejsc, gdzie ginęli Polacy, napis „Jeśli zapomnę o nich, Ty Boże... zapomnij o mnie” i tablica ze znikającym napisem.
– Pomnik, który budujemy, poświęcony jest konkretnym ofiarom zbrodni ludobójstwa, popełnionych przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów i tzw. Ukraińską Powstańczą Armię – mówi Szczepan Siekierka, przewodniczący SUOZUN. – Nie zmieni tego faktu, nawet gdybyśmy musieli obok gestapo, NKWD dopisać jeszcze zbrodniarzy faszyzmu hiszpańskiego czy jakiegokolwiek innego.
Nazwy NKWD i gestapo pojawiły się na pomniku na żądanie Rady Miejskiej Wrocławia, która od tego uzależniła zgodę na budowę monumentu. Rada nie zgodziła się także na umieszczenie w inskrypcji słów „ofiarom zbrodni ludobójstwa”. Kompromisem miał być zwrot „pomordowanym”. – Intencją radnych z jednej strony było pokazanie, że koniec wojny na Kresach był okresem szczególnie brutalnym i zbrodnie ukraińskie wpisywały się w tamte czasy, z drugiej rzeczywiście chodziło o złagodzenie antyukraińskiej wymowy pomnika – mówi Jarosław Obremski, przewodniczący Rady Miejskiej Wrocławia.
Działacze SUOZUN twierdzą, że pomnik nie utożsamia nacjonalistycznych morderców z UPA z narodem ukraińskim, a więc absolutnie nie jest antyukraiński. Przecież nikt nie twierdzi, że wszyscy Niemcy byli hitlerowcami, a wszyscy Rosjanie stalinowcami. – Jeśli jednak Ukraińcy uważają, że OUN-UPA były organizacjami patriotycznymi, to przecież właśnie zestawianie ich z NKWD i gestapo jest obraźliwe – mówi przewodniczący Siekierka.