Jeszcze nie przebrzmiała sprawa Nataszy Kampusch z podwiedeńskiego Strasshof, nastolatki, która dwa lata temu uciekła z piwnicy, w której przez osiem lat była więziona przez młodego mężczyznę, gdy kazirodczy horror z Amstetten ponownie ściągnął na Austrię uwagę mediów z całego świata.
W spokojnym miasteczku zamożny i respektowany obywatel przez niemal ćwierć wieku więził córkę w piwnicy, rozbudowanej za zezwoleniem władz w schron przeciwatomowy. Ściągnął ją tam w 1984 r., gdy miała 18 lat, bo obawiał się ujawnienia przez nią faktu, że od siedmiu lat ją regularnie gwałcił. W lochu Josef Fritzl spłodził z własną córką siedmioro dzieci. Jedno zmarło po porodzie, więc – jak zeznał – spalił je w piecu. Trójkę również uwięził, tak że nigdy nie widziały światła dziennego. A pozostałą trójkę podsunął własnej żonie do wychowania, mówiąc, że podrzuciła je córka, która żyje w jakiejś sekcie i nie chce utrzymywać żadnych kontaktów z rodziną. I nikt, ani żona Josefa F., ani sąsiedzi, ani lokalne władze niczego nie podejrzewali, choć ten i ów w sąsiedztwie wiedział, że w latach 60. Fritzl był skazany za gwałt...
Cała sprawa wyszła na jaw, gdy jedno z uwięzionych dzieci, 19-letnia córka, ciężko zachorowało i 73-letni już ojciec-dziadek pozwolił ją zawieźć do szpitala.
Zbrodni na tle seksualnym nie brak w żadnym kraju. Belgia miała aferę Dutroux. Niemcy – choćby aferę z Frankfurtu nad Odrą, gdzie matka zamordowała dziewięcioro kolejnych noworodków. Również we Francji, pod wrażeniem szokujących doniesień z Austrii, pewna kobieta przyznała, że przez lata była gwałcona przez swego ojczyma, rodząc mu sześcioro dzieci.
Prasa austriacka – jak „Die Presse” – z jednej strony uspokaja, że to jednak przypadek odosobniony, z drugiej jednak nalega na energiczne śledztwo.