Pierwszy numer jest z najwyższej kabaretowej półki – Starsi Panowie Dwaj śpiewają rzewną piosnkę „Jak słodko mieć własne mieszkanko”, rozpływając się nad każdym cywilizacyjnym wynalazkiem, z którego lokator może do woli korzystać, w szczególności zaś pochylają się nad wanną i zlewem. Ale nie dajmy się zwieść pozornej liryce wypełniającej melodyjną piosenkę; w istocie jest to bowiem utwór jak najbardziej realistyczny. W czasach, z których pochodzi nagranie, Polska Ludowa odnotowywała wprawdzie ogromny postęp na froncie budownictwa dla ludu pracującego, niemniej w dalszym ciągu baza nie nadążała za nadbudową. Dlatego najwyższe władze, chcąc utrzymać wysokie tempo prac, zalecały daleko posunięte oszczędności, w skrajnej wersji – wspólne łazienki na piętrze, co było bodaj jednym z ostatnich pomysłów towarzysza Gomułki. Dopiero znając owe realia, w pełni zrozumiemy, skąd brało się poczucie szczęścia obywatela samodzielnie korzystającego z wanny i zlewu.
Traktując rzecz historycznie, kwestia mieszkaniowa od zarania PRL stała się problemem, który – jak wówczas ogłaszano z trybun – „stał i narastał”. Mówiąc w skrócie, występowała rażąca dysproporcja pomiędzy liczbą potencjalnych lokatorów a liczbą lokali. Nie przypadkiem jednym z pierwszych polskich powojennych filmów była komedia Leonarda Buczkowskiego „Skarb”, w którym tytułowym skarbem nie była ani kobieta, ani nawet poszukiwane funty szterlingi, lecz wolna przestrzeń mieszkaniowa. Jak pamiętamy, mnóstwo gagów wynikało tam ze skomplikowanych relacji pomiędzy ludźmi z konieczności przebywających w jednym pomieszczeniu. Była to pierwsza powojenna wspólnota mieszkaniowa, której obyczaje i zachowania utrwalone zostały dla potomności.