Nim w 1973 r. ukazała się „Konopielka”, Edward Redliński zadebiutował zbiorem opowiadań „Listy z rabarbaru” i wydał dwa tomy reportaży. Był przede wszystkim dziennikarzem związanym z Białostocczyzną, skąd pochodził. Ukończył studia na Wydziale Geodezji i Kartografii – a więc, określając to słowem z „Konopielki” – został ziemlemierem. Zanim pociągnęło go pisarstwo, wybrał zawód praktyczny, związany z ziemią.
„Konopielka” przyniosła mu wielki sukces. Kontekst ówczesnej literatury kazał umieszczać tę powieść w ramach „nurtu chłopskiego” w polskiej prozie. Było to bogate zjawisko, któremu zawdzięczamy nie tylko różne zaangażowane utwory na temat awansu chłopskiego, ale także prozę Wiesława Myśliwskiego czy poezję i prozę Tadeusza Nowaka. O ile jednak obaj autorzy, starsi od Redlińskiego o pokolenie, pamiętali drugą wojnę i podchodzili do tematu chłopskiej duszy z poetycką delikatnością i powagą, to Redliński zdobył się tu na luz i humor. Zauważył to od razu Henryk Bereza, krytyk towarzyszący temu nurtowi i autor pracy „Związki naturalne”. Bereza potraktował utwór Redlińskiego jako dowód przezwyciężenia przez młodsze pokolenie kompleksów pochodzenia. I opisał – z niezwykłą powagą – jako chłopską epopeję.
Na początku lat siedemdziesiątych rzeczywiście nie trzeba już było obowiązkowo o awansie pisać w kategoriach klasowych ani wychwalać elektryfikacji. Od powstania na początku XX w. nowoczesnej antropologii przestano opisywać kultury na innym stopniu rozwoju cywilizacyjnego jako prymitywne.
Pierwsza część „Konopielki”, gdy Taplary są jeszcze odcięte od świata, to zapis światopoglądu, w którym centralną funkcję sprawuje mit.