Wygląda na to, że już na początku kadencji posłowie PiS otrzymali zakaz bywania, udzielania się towarzysko, spotykania i dyskutowania, o polityce i gospodarce zwłaszcza. – Wydało mi się to dziwne, bo przecież sam Jarosław Kaczyński w przeszłości kontaktów z biznesem nie unikał – opowiada jeden z posłów, ze zrozumiałych względów prosząc o anonimowość. Posłowie przyznają, że z każdego spotkania zdają sprawę szefowi klubu parlamentarnego PiS Markowi Kuchcińskiemu. Z każdej eskapady, udziału, nawet przypadkowego, o bywaniu nie wspominając, trzeba się tłumaczyć: po co, z kim i dlaczego. Więc na wszelki wypadek lepiej unikać okazji. Poseł Kuchciński najlepiej wie, czym się może skończyć zbyt bujne życie towarzyskie.
– Styl pracy, tempo, w jakim musimy załatwiać ważne sprawy, powoduje, że nie mamy nawet czasu na polityczno-towarzyskie rozmowy i spotkania. Polityką zajmują się zresztą liderzy, a szeregowi posłowie pracują w terenie i tam gromadzą wokół siebie ludzi: to nasze lokalne saloniki. Rolę salonów pełni w PiS Rada Polityczna, Komitet Polityczny. Premier ma swój gabinet polityczny, który jest jego politycznym salonem. Parlamentarne zespoły poselskie są miejscem, gdzie spotykamy się w ponadpartyjnym towarzystwie i często wymieniamy poglądy na temat życia politycznego – recytuje poseł Artur Górski z PiS, ten sam, który był pomysłodawcą uchwały sejmowej w sprawie ustanowienia Jezusa Chrystusa Królem Polski.
Salonem posła Górskiego, jak sam powiada, jest poselski zespół na rzecz przywracania autorytetu władzy. Należą do niego tylko posłowie PiS i LPR. – Towarzyskie więzi budujemy na gruncie podobnych osobowości i wspólnych poglądów – potwierdza poseł.
Jeśli poseł jest w terenie, czyli w swoim okręgu, to w dobrym tonie jest zwołać konferencję prasową.