Jacek Żakowski: – Pierwszy tom ma 600 stron. Pierwsza część ma mieć takich tomów sześć. Wychodzi przeszło 3,5 tys. stron...
Tadeusz Gadacz: – Raczej 4–5 tys. Trzeci tom ma na przykład 800 stron. A pewnie będą też większe...
Potem druga część...
Podobnej objętości.
Razem z dziesięć tysięcy stron, kilkanaście tomów, paruset filozofów...
Trochę ponad 200.
I jeden zaledwie pięćdziesięcioletni autor...
Dokładnie pięćdziesięciotrzyletni.
Jak na rozmowę z filozofem ta buchalteria jest może banalna. Ale kiedy filozof staje się wytwórcą, to bez buchalterii też się nie obejdzie. Dziesięć tysięcy stron, dwustu – czasem bardzo płodnych i długowiecznych autorów – piszących w bodaj pięciu językach...
...w sześciu. Jak buchalteria, to buchalteria.
...dobrze, więc piszących w sześciu językach – po niemiecku, francusku, angielsku, włosku, hiszpańsku, rosyjsku – i w zdecydowanej większości nietłumaczonych na polski albo tłumaczonych bardzo wyrywkowo.
Trudno sobie wyobrazić przetłumaczenie całego dorobku na przykład Heideggera, który wydał dziewięćdziesiąt grubych tomów. Zresztą, jak ktoś się poważnie interesuje filozofią i chce dobrze zrozumieć filozofów, powinien ich czytać w oryginale.
Wszystkich pan czytał w oryginale?
Tak się przyzwyczaiłem.
Dlaczego?
Najpierw z konieczności, a potem też z ciekawości. Kiedy zaczynałem studiować filozofię, tłumaczeń w zasadzie nie było.
Nauczył się pan sześciu języków, żeby rozumieć głębię filozoficznego tekstu, w którym kluczowe są często językowe niuanse?