Kiedy była sprawa rosyjskiego mięsa, taka firma Alsero – przepraszam tę firmę, ale muszę użyć nazwy – pan Wassermann wezwał mnie na rozmowę, zorganizował całe spotkanie (...) i powiedzieli (...), że ten właściciel firmy to jest niby rosyjski agent, że on chodzi za nami, żebyśmy uważali, nie dali się jemu wprowadzić w błąd i broń Boże, on będzie chodził, proponował nawet łapówki. To powiedział minister Wassermann” – mówił 12 lipca Andrzej Lepper w radiowej Trójce. Media podały niedawno, że ABW sprawdza, czy swoją wypowiedzią były wicepremier nie ujawnił tajemnicy państwowej. Na podjęcie kroków prawnych przeciwko Lepperowi zdecydował się także Romuald Robaczewski, właściciel firmy Alsero, największego eksportera czerwonego mięsa w Polsce. – Traktuję jako niedopuszczalną sytuację, w której wokół mojej firmy tworzy się atmosferę podejrzeń i pomówień. Ja i moja firma zostaliśmy wciągnięci w niezrozumiałe dla mnie gry partyjno-polityczne – twierdzi Robaczewski, który w specjalnym oświadczeniu zaprzecza, jakoby kiedykolwiek współpracował z polskimi czy rosyjskimi służbami specjalnymi.
Już w 2004 r. pojawiły się pierwsze spekulacje mediów o rzekomych związkach Alsero z Rosjanami. Wtedy też posłowie PiS (Marek Jurek i Szymon Giżyński) powiadomili prokuraturę i ABW o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez wspomnianą firmę. Dochodzenia w Prokuraturze Okręgowej w Tarnowie i ABW niewiele jednak przyniosły, nadal wszystko obraca się w sferze domysłów. W 2005 r. „Wprost” pisał, że rząd stracił kontrolę nad rynkiem eksporterów mięsa do Rosji właśnie na rzecz „pewnej firmy z Pruszkowa”.
Wrażliwość polityków PiS na takie pojęcia jak „rosyjskie służby specjalne”, „Pruszków”, „handel z Rosjanami” jest znana.