Archiwum Polityki

Loganem po autostradzie

Uwaga na Rumunię! Ten kraj, uchodzący w oczach Polaków za zacofany, zaczyna nas gospodarczo wyprzedzać. Łączy nas natomiast wiele podobieństw politycznych.

Kilka lat temu przekraczanie granicy węgiersko-rumuńskiej koło miasta Oradea w rumuńskim Siedmiogrodzie przywodziło na myśl zstępowanie do piekieł. Po wyjeździe z czystych i dostatnich węgierskich wsi otwierał się ponury pejzaż przydrożnych barów w tymczasowych barakach, a potem, już u wrót miasta, zrujnowanych fabryk. Te, które jeszcze pracowały, wydawały z siebie smród chemicznych wyziewów. Jakby komuś zależało na tym, by podróżny nabrał przekonania, że wyjechał z Europy.

Dziś Bors to granica wewnątrzunijna, a przy drodze do Oradei rzucają się w oczy kolorowe, nowoczesne hoteliki, hale magazynów zagranicznych firm z zaparkowanymi w równych rzędach tirami, parę stacji benzynowych ze sklepami i gastronomią. Szok. Podobne wrażenia czekają dalej. Wokół dużych miast stanęły hipermarkety, las kolorowych billboardów, eleganckie siedziby firm, stacje benzynowe, salony samochodowe, zajazdy. Przejeżdżając przez Sibiu, u podnóża Karpat Południowych, można zwiedzić odremontowaną starówkę średniowiecznego miasta, które nosi w tym roku tytuł Kulturalnej Stolicy Europy i gości wiele międzynarodowych imprez.

Do Bukaresztu podróżny wjedzie zmodernizowaną autostradą z Pitesti lub dwupasmową drogą z Braszowa. Jedyne uciążliwości, które napotka, to dalsze prace nad poprawą dróg, a jedyne elementy szpecące krajobraz to dźwigi na budowach. W stolicy Rumunii czekają go jeszcze korki na ulicach miasta nieprzygotowanego na inwazję setek tysięcy nowych samochodów, o które wzbogacili się w ostatnich latach mieszkańcy. Zatruwają one jednak powietrze znacznie mniej niż wszechobecne jeszcze nie tak dawno stare Dacie; teraz po Bukareszcie jeżdżą już przede wszystkim auta najlepszych marek.

Polityka 31.2007 (2615) z dnia 04.08.2007; Świat; s. 40
Reklama