Archiwum Polityki

Geniusz, anioł, wariat

Jest pan pod ochroną nie tylko żywych, ale i tych, którzy umarli – piszą do dr. Mirosława G. pacjenci, którzy zawiązali Sieć. Przyjadą na proces nawet na ostatnich nogach.

18 lipca słynny już program TVP „Misja specjalna” poświęcono kardiologowi Mirosławowi Garlickiemu. Oddano głos ludziom, którzy zdeformowanym celowo głosem i z zaciemnioną twarzą oskarżali doktora głównie o to, że pacjent zmarł. Czarny obraz lekarza konstruowany jest także przez inne media. Ale część pacjentów ma diametralnie odmienne. Wysyłają listy do prezydenta, premiera, arcybiskupa Kazimierza Nycza, prezydenta Lecha Wałęsy, ojca Tadeusza Rydzyka, Fundacji Helsińskiej, Marii Kaczyńskiej, Anny Dymnej.

Sieć

Jak i dlaczego tak masowo wzięto w obronę człowieka, który publicznie został nazwany mordercą? Może Sieć powstała dlatego, że istnieje Internet, telefony komórkowe i łatwiej się kontaktować. Ale pacjenci Mirosława Garlickiego to zwykle ludzie niemłodzi, nienawykli do elektronicznej komunikacji. 80 proc. mieszka w małych miasteczkach i na wsi. Przeważnie są niezbyt zamożni. Mieli gorszy niż w mieście dostęp do lekarzy. Szwankujące serca zostawiali więc odłogiem do czasu, aż skończy się harówka. Wreszcie nie było już dla nich ratunku poza cudem – operacją u doktora Mirosława Garlickiego.

Zadali sobie wiele trudu, żeby odnaleźć adwokatkę doktora. – Sądzę – mówi mec. Magdalena Bentkowska-Kiczor – że sędziowie, którzy otrzymali ode mnie kopie listów (pod jedną z petycji podpisało się 500 osób), zastanawiali się nad społecznym wydźwiękiem tego problemu, nim podjęli decyzję o wyjściu Garlickiego za kaucją. Na kongresie transplantologów uczestnicy – 114 osób – zagłosowali za apelem o uwolnienie Garlickiego. Tylko prof. Religa wstrzymał się od głosu.

Każdy kolejny adres szukał następnego. Internauci meilowali do kolejnych. Jak nie potrafili zdobyć tych namiarów sami, prosili swoich lekarzy (bo muszą być do końca życia pod kontrolą).

Polityka 31.2007 (2615) z dnia 04.08.2007; Ludzie; s. 74
Reklama