Archiwum Polityki

W powietrze nie strzelamy

Gdy minister Józef Beck, odrzucając w przemówieniu sejmowym żądania niemieckie wobec Polski, powiedział: „Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor” – nie miał wątpliwości, że ta argumentacja zostanie przez Polaków uznana.

Aleksander Meysztowicz, konserwatysta wileński i minister sprawiedliwości w latach 1926–1928, w niepublikowanych pamiętnikach wspomina konferencję u premiera Kazimierza Bartla z Witoldem Staniewiczem, ministrem reform rolnych, dotyczącą rządowego projektu zmiany ustawy uwłaszczeniowej dotyczącej Kresów Wschodnich. Meysztowicz skutecznie blokował te zmiany, lecz po wyborach 1928 r. – w obawie, że wzmocniona lewica podejmie taką inicjatywę – zgodził się na przygotowanie projektu rządowego, kierując do tych prac swego wiceministra Stanisława Cara.

Staniewicz, młodszy o prawie ćwierć wieku od Meysztowicza, należał do pokolenia niepodległościowców o dość radykalnych poglądach społecznych, co utrudniało porozumienie. Z pamiętnika Meysztowicza wynika, że obaj ministrowie po prostu się nie lubili. U premiera doszło do starcia, bo Staniewicz zarzucił Meysztowiczowi, że neguje poprawki, które wcześniej zaakceptował Car. Meysztowicz oświadczył, że Staniewicz mówi nieprawdę.

„Na to oświadczył p. Staniewicz, że się namyśla, czy ma przenieść tę sprawę na drogę honorową – wspomina Meysztowicz. – Zapytałem, przeciw komu? Odpowiedział mi, że może przeciwko mnie. Powiedziałem na to, że wychodzę z obiegu, wobec przeniesienia sprawy na drogę honorową, pożegnałem się z p. Bartlem, p. Staniewiczowi ukłoniłem się zimno z daleka, jak się to w takich wypadkach robi, i wyszedłem. (...) Sprawę honorową z p. Staniewiczem oddałem w ręce p. Cara i księcia Zdzisława Lubomirskiego, ale w ciągu 24 godzin nie doczekałem pełnomocników p. Staniewicza, a po 48 godzinach p. Staniewicz, zapytany przez p. Cara, oświadczył, że się tylko namyślał, czy należy skierować sprawę na drogę honorową i że jej na tę drogę nie skieruje. (...) Pan Bartel powiedział mi potem, że całe postępowanie p.

Polityka 29.2007 (2613) z dnia 21.07.2007; Historia; s. 67
Reklama