Pojawiła się ostatnio w Polsce koncepcja zaostrzenia kary za eutanazję. Kary dla lekarzy, pielęgniarek, kary dla tych, którzy towarzyszą umierającym. Dotąd eutanazja była w Polsce zagrożona karą za występek. Wedle nowego planu ma być to kara za zbrodnię. No cóż – w starożytnych Chinach lekarz był karany śmiercią za śmierć pacjenta, zwłaszcza jeśli ten był człowiekiem wysoko postawionym. To dopiero była prawdziwa sprawiedliwość.
O sumieniu lekarza
Każdy z nas jest śmiertelny, wie, że umrze i ma wobec śmierci jakąś postawę własną, osobistą. Można izolować się od świadomości śmierci, można się z nią nie rozstawać. Zdarza się w pewnych momentach życia intensywnie o swojej własnej śmierci myśleć. Nie można jednak odwołać się do doświadczenia osoby, która ma już to za sobą i – nawet głęboko wierząc w życie pozagrobowe – nie można być niczego pewnym. W związku z tym właśnie śmierć człowieka ma w sobie tragizm i budzi grozę. Czyżby ze strachu przed śmiercią powstała koncepcja zmiany prawa?
Nieżyjący już prof. Bogdan Kamiński, wybitny polski anestezjolog, powiedział podczas dyskusji na temat eutanazji w Gdańsku w 1976 r.: „Lekarze nie pretendują do roli uszczęśliwiaczy. Są technikami, którzy mają określone zadanie w systemie życia. To swoje zadanie medycyna chciałaby spełniać. Bardzo proszę nie uszczęśliwiać nas większymi uprawnieniami. Gorąco o to proszę”.
Trzeba dobrze zrozumieć tę prośbę doświadczonego anestezjologa, by dostrzec niedorzeczność w domniemaniach potocznych, iż oto lekarz chce mieć prawo do arbitralnych decyzji w sprawie życia swojego pacjenta. Sumienie dojrzałego moralnie człowieka nie jest w stanie unieść ciężaru takiej decyzji.