Archiwum Polityki

Kilroy tu był

Hitler miał wierzyć, że to amerykański superszpieg. Z kolei Stalin, po wizycie w poczdamskim wychodku dla vipów, ponoć wypytywał o niego swoich ludzi.

Napisowi „Kilroy was here” towarzyszy prościutki wizerunek zabawnego ludzika, wyglądającego na ogół tak: łysa głowa (ewentualnie przyozdobiona paroma włosami) z wydatnym nosem i zazwyczaj wielkimi ślepiami, wyłaniająca się ostrożnie zza muru, którego ludzik trzyma się oburącz. Od ponad 60 lat Kilroy zostawia swoje ślady w przeróżnych zakątkach globu, a nawet poza nim (dokładniej rzecz biorąc raz – na Księżycu).

Brat Chad

Rysunki z Kilroyem zaczęły się pojawiać w różnych miejscach świata od momentu przystąpienia USA do II wojny światowej. Amerykańscy żołnierze zazwyczaj wydrapywali je na ścianach i murach, umieszczali również na własnym sprzęcie wojskowym. Coś, co wyglądało na dziwny żart, niosło ze sobą istotny przekaz. Oto członkowie oddziałów amerykańskich dostawali krzepiący sygnał: nasi już tu byli! Wróg wręcz przeciwnie – mógł czuć wszechobecność US Army.

Niektóre angielskie źródła dowodzą, że jankeski superżołnierz Kilroy ma wyspiarskie korzenie; bo to rysownik i karykaturzysta George Edward Chatterton, zwany Chat, w 1938 r. stworzył postać podobną do późniejszego Kilroya. Na imię ludzik dostał Chad. W okresie wojennego niedoboru dołączano do niego slogan: „Wot no...?” (celowo zniekształcone, w zapisie fonetycznym, słowo „what”) – „Co, nie ma…?” i tu wstawiano herbatę, chleb, papierosy etc. – to, czego akurat brakowało. Gdy hasło zyskało sławę, pojawiało się w bardzo nieoczekiwanych kontekstach. Na przykład na jednym z brytyjskich szybowców wojskowych, biorącym udział w operacji Market Garden, dowcipnisie napisali: „Co, nie ma silników?”.

Zapewne Kilroy ma coś wspólnego z Chadem, bo takie podobieństwo nie może być dziełem przypadku. Amerykanin Dave Wilton, z zamiłowania etymolog, ujął to tak: „Chad i Kilroy spotkali się w czasie wojny.

Polityka 19.2007 (2603) z dnia 12.05.2007; Historia; s. 82
Reklama