Tereny, które amerykańska administracja nazywa Większym Bliskim Wschodem (od Afryki Północnej poprzez tradycyjny Bliski Wschód po Azję Środkową), jeszcze nigdy nie były areną tak skomplikowanej i wielowymiarowej gry politycznej. Liczbę potencjalnych konfliktów w regionie trudno dziś oszacować. Co gorsza, nie sposób rozwiązać żadnego z nich z osobna. Problemy, które dotąd wydawały się zupełnie odrębne, teraz okazują się nie tylko powiązane, ale wręcz wzajemnie się napędzają. Od czasów zakończenia II wojny światowej żaden z bliskowschodnich konfliktów nie przyniósł zdecydowanego rozstrzygnięcia, przeciwnie, każdy kolejny wzmagał chaos i coraz bardziej komplikował sytuację.
Zdarzenia szczególnej wagi dla rozwoju wypadków w całym regionie miały miejsce w latach 70. (W 1973 r. po raz ostatni koalicja państw arabskich próbuje bezskutecznie zniszczyć Izrael; dwa lata później wybucha wojna domowa w Libanie; w 1979 r. rewolucja Chomeiniego zwycięża w Iranie; w grudniu tego samego roku Armia Czerwona wkracza do Afganistanu). Większość dzisiejszych problemów bliskowschodnich ma swoje źródła właśnie w tych wydarzeniach. Od tamtego czasu liczba niezałatwionych spraw i niewyrównanych krzywd w całym regionie nieustannie wzrastała i zaczyna dziś sięgać masy krytycznej.
Na globalną rywalizację o dostęp do surowców naturalnych nakładają się lokalne napięcia etniczne i pogłębiające się podziały religijne. Sytuację tę wykorzystują dla swoich celów organizacje ekstremistów islamskich, które – działając na skalę międzynarodową – urastają często do rangi głównych bohaterów wydarzeń.
Główne osie konfliktów
Zdaniem wybitnego brytyjskiego specjalisty od spraw bliskowschodnich Freda Hallidaya, główne tarcia w regionie odbywają się dziś w ramach trójkąta, którego jeden bok stanowi Iran z sojusznikami (Syria, iraccy szyici, Hezbollah, Hamas); na drugim boku jest Al-Kaida, talibowie oraz organizacje bojowników sunnickich w Iraku; na trzecim natomiast Stany Zjednoczone z regionalnymi sojusznikami (Izraelem, Egiptem, Arabią Saudyjską).