Archiwum Polityki

Od genu do menu

Beznadziejna walka z pokusami noża i widelca prowadzi donikąd. Tak samo jak naiwna wiara, że zdrowa żywność leczy.

Oto dwie recepty, jakie w przyszłości będą wręczać lekarze: tradycyjna na leki i zupełnie nowa – na dietę dopasowaną do osobistego profilu genetycznego. Są tacy, którzy nie mogą się doczekać, by w poradni dietetycznej otrzymać szczegółowe menu dostosowane do własnego organizmu. Precyzyjnie zbilansowane tak, by poszczególne składniki odżywcze, witaminy i mikroelementy działały faktycznie na rzecz zdrowia, a nie – jak to się dzieje dzisiaj – wywoływały bliżej niesprecyzowane efekty.

Tajniki nutrigenomiki

Morskie ryby – jak można przeczytać w wielu poradnikach żywieniowych – mają nas ustrzec przed miażdżycą. Dietetycy kładą nam do głowy, by jeść ich jak najwięcej z uwagi na dużą zawartość wielonienasyconych kwasów tłuszczowych, których brakuje w diecie przeciętnego Polaka. Ale te same ryby zawierają sól, czy zatem osoby z nadciśnieniem powinny bezkrytycznie wierzyć zaleceniom kierowanym do ogółu? Onkolodzy apelują: pięć razy dziennie owoce i warzywa! To jednak hasło zbyt ogólne. Na przykład marchewka zawierająca beta-karoten nie przysłuży się palaczom tytoniu (już wiele lat temu udowodniono, że związek ten, mający uchronić palaczy przed zawałami serca, ostatecznie zwiększa u nich zapadalność na raka płuc), a chorzy na cukrzycę powinni dobierać owoce kierując się jak najmniejszą zawartością cukru.

To właśnie dzięki poznaniu interakcji pomiędzy składnikami pożywienia a czynnikami genetycznymi – czym zajmuje się wschodząca dziedzina wiedzy zwana nutrigenomiką – dowiadujemy się coraz więcej o wielu ukrytych zależnościach. Wielonienasycone kwasy tłuszczowe faktycznie podwyższają poziom korzystnej frakcji cholesterolu HDL, ale prawidłowość ta nie dotyczy posiadaczy specyficznych wersji genów, u których wzrost spożycia tych kwasów skutkuje spadkiem poziomu HDL.

Polityka 10.2008 (2644) z dnia 08.03.2008; Nauka; s. 77
Reklama