Archiwum Polityki

Zyski w ramach

Obraz Alfreda Wierusza-Kowalskiego "Szlichtada" sprzedano na aukcji za 710 tys. złotych. Tyle warte są trzy Jaguary lub willa w stolicy. Na domiar jest to dzieło malarza spoza rodzimej (encyklopedycznej) czołówki. A więc sensacja? Raczej naturalna kolej rzeczy. Dzieła sztuki coraz częściej stają się obiektem zainteresowań inwestorów.

Przez długie dziesięciolecia najpewniejszą formą zyskownego oszczędzania były dolary oraz złoto. W latach 90. zyski z kruszców i walut z coraz większym trudem goniły inflację, a zdarzało się, że pozostawały daleko w tyle. Wówczas nadszedł czas nowych sposobów gospodarowania oszczędnościami.

Zaczęło się od akcji, rychło jednak (po kilku spektakularnych załamaniach notowań) przy tej ryzykownej zabawie pozostali nieliczni. Przez ostatnie kilka lat zdecydowanie królowały więc obligacje Skarbu Państwa i lokaty bankowe; nie dające wprawdzie szans na spektakularny przyrost majątku, ale pozwalające bez trwogi myśleć o stopie inflacji. Bardziej zasobni zaś zaczęli lokować na rynku nieruchomości.

Uwagę dużych inwestorów coraz bardziej zaczął przykuwać też rynek sztuki, szczególnie malarstwo. Zaczęła się więc eskalacja cen, a rekord gonił rekord. W 1997 r. żaden sprzedany w Polsce obraz nie przekroczył ceny 400 tys. zł. W 1998 r. takich płócien było już sześć, a w pierwszych miesiącach tego roku - aż trzy. Na Zachodzie lokowanie pieniędzy w obrazy, antyki lub stare meble ma długą tradycję, a szczególną aktywność wykazują pod tym względem banki, towarzystwa ubezpieczeniowe i fundusze emerytalne. Wygląda na to, że w Polsce także coraz popularniejsze staje się przekonanie, że dzieła sztuki nie tylko zdobią, ale mogą być udanym sposobem pomnażania majątku.

3 listopada 1990 r. jeden z warszawskich biznesmenów, po zażartej licytacji, zakupił za 370 mln zł obraz Jacka Malczewskiego "Orfeusz i Eurydyka". Cena - jak na ówczesne realia - była ogromna i stanowiła pewien przełom. Oto bowiem do gry rynkowej w Polsce po raz pierwszy poważnie włączyli się ci, którzy nie traktowali sztuki wyłącznie jako hobby. Kasta starych kolekcjonerów utraciła monopol na kupowanie obrazów.

Polityka 14.1999 (2187) z dnia 03.04.1999; Gospodarka; s. 70
Reklama