Archiwum Polityki

Listy do Pumy

Kilkakrotnie zaczynałam czytać i odkładałam tę książkę. Zniechęcał mnie patetyczno-sentymentalny język listów Ericha Marii Remarque’a do jego „niebiańskiej pumy” (właśnie tak o niej pisze) – Marleny Dietrich. A jednak w końcu przeczytałam. Z czystej ciekawości, z przyziemnego zainteresowania dla dalszego ciągu ich romansu. I całkiem nieoczekiwanie książka ta odkryła swoje drugie oblicze. Remarque, wówczas czterdziestoletni twórca jednej słynnej powieści, pisał do posiadaczki jednych z najpiękniejszych nóg na świecie. Pisał jej językiem, pisał tak, jak zapewne sądził, że jego wybranka wyobraża sobie pełne romantyzmu i poezji listy miłosne. Ukrywał swoją namiętność, a także swoje upokorzenie (w czasie trzyletniego związku Dietrich kilkakrotnie go zdradzała) za skomplikowanymi metaforami. Ale od czasu do czasu ujawniał się w nich mężczyzna dotknięty, zraniony, ale też pełen dystansu do świata i z poczuciem humoru. Twórca, który oprócz ukochanej kobiety miał swoje dzieło (pisał „Łuk triumfalny” i często podpisywał listy nazwiskiem jego bohatera, Ravic).

Gdy Remarque w końcu decyduje się na rozstanie z Dietrich (z powodu jej romansu z, jak go nazywa, „rowerzystą” Jeanem Gabinem), język jego listów staje się nieco inny. Mniej w nim piętrowych metafor, mniej lepkiej słodyczy, więcej za to goryczy, refleksji nad własnymi przeżyciami. Od tego momentu jego listy do niej – już rzadsze, lakoniczne – stają się w jakiś sposób bardziej interesujące. Remarque odnotowuje w nich bowiem upływ czasu, nieuchronność i smutek przemijania. Ona mu jeszcze czasem coś ugotuje, prześle lekarstwa, zaofiaruje pomoc przy chorobie.

Polityka 7.2003 (2388) z dnia 15.02.2003; Kultura; s. 53
Reklama