Nie zawsze chodziło o erotyczną śmiałość. O ile w Indiach, gdzie półtora tysiąca lat temu powstała „Kamasutra”, sprawy relacji miłosnych mieściły się w perspektywie myślenia religijnego, to na zachodzie Europy konflikt między świecką etyką miłości a zaleceniami religii i władzy państwowej zarysował się już w starożytności. Jednym z przykładów jest właśnie sprawa „Ars amatoria”, klasycznego poematu Owidiusza, poświęconego sztuce miłości, pochodzącego z pierwszego lub drugiego roku naszej ery (nowego, starannego przekładu dokonała Ewa Skwara).
Poemat ten stał się nie jedynym, ale istotnym powodem konfliktu poety z władzą i przyczyną jego zesłania na koniec ówczesnego cywilizowanego świata do Tomi nad Morzem Czarnym (obecnie Konstanca w Rumunii). A tam – nie było mowy ani o miłostkach, ani o prowadzeniu eleganckiego życia, do jakiego poeta przywykł w Rzymie. Morze zamarzało, wino przemieniało się w lodowe bryły, a wkoło otaczali poetę barbarzyńcy. Patowie, Sarmaci! I nikt nie mówił po łacinie. Biedny Owidiusz słał z Tomi „Żale”, w nadziei, że smutek, skargi i skrucha, a wreszcie piękno elegii wzruszą serce cesarza Augusta. Ale nie wzruszyły. Także jego następca Tyberiusz nie odwołał go z zesłania i Owidiusz zmarł w Tomi po dziesięciu latach.
Jaki był bezpośredni powód niełaski? Jacek Bocheński w powieści „Nazo poeta” (1969) snuje przypuszczenia: niedyskrecja, uwikłanie w intrygę? Na pewno nie chodziło o przestępstwo. Konstruując w powieści prawdopodobne sytuacje zarysował kilka hipotez. Filolodzy, opierając się tylko na źródłach, rozkładają ręce. Za mało wiemy. Tyle, co wyjawił w „Tristiach” poeta – że przyczyną zesłania były „pieśń i błąd”. Znacznie dokładniej można wyjaśnić sprawę tła obyczajowego i konfliktu wokół „Ars amatoria”.