Archiwum Polityki

Gra w trzy karty

Koalicja PiS-SLD doprowadziła do utrzymania prezydenckiego weta do ustawy medialnej. To się będzie zdarzać również w innych sprawach. Czy Platforma znajdzie jakieś wyjście?

Weto jest instrumentem przede wszystkim politycznym. Gdy prezydent ma zastrzeżenia natury merytorycznej, z reguły posyła ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. Lech Kaczyński nie ukrywał, że jego weto w stosunku do ustawy zmieniającej zasady wyboru członków KRRiT i ograniczającej jej kompetencje (z których część miała przejść do Urzędu Komunikacji Elektronicznej) ma służyć „utrzymaniu pluralizmu w mediach”. Prezydent, a także jego brat Jarosław objaśniali, jak ów pluralizm należy rozumieć. Media prywatne są liberalne, sprzyjające PO, a więc publiczne muszą dla równowagi odzwierciedlać odmienne poglądy. W praktyce poglądy PiS, co też od dawna z wielką intensywnością się dzieje. I będzie się działo, przy aprobacie nowego SLD, który za głównego przeciwnika uznaje dziś Platformę Obywatelską.

Co prawda, powszechnie powtarzano stwierdzenie, że „ustawa jest zła i powinna wylądować w koszu”, ale nie miało ono wiele wspólnego z materią tego aktu prawnego, którego ostatecznie uchwalona wersja bardzo się różni od projektu pierwotnego. Ustawa medialna formowała się bowiem pod ciśnieniem różnych politycznych pomysłów i sytuacji. W pierwszym etapie chodziło głównie o to, że Platforma chciała zmienić władze mediów publicznych, a przy okazji pozbawić kompetencji dotychczasowego regulatora, czyli powszechnie krytykowaną – i całkowicie zdominowaną przez PiS – KRRiT. PO, w swej powyborczej arogancji, zbyt długo trzymała się jednak założenia, że lewica ją poprze, bo przecież nie może poprzeć PiS, z którą to partią w kampanii walczyła na śmierć i życie. Gdy okazało się, że o poparcie SLD trzeba zabiegać, pierwotny projekt ustawy został zmieniony – usunięto wiele wątpliwości konstytucyjnych, wzmocniono KRRiT – ale kompromisu z Sojuszem już nie wypracowano.

Polityka 31.2008 (2665) z dnia 02.08.2008; Temat tygodnia; s. 16
Reklama