Archiwum Polityki

Państwowy Związek Piłki Nożnej?

Wybór Grzegorza Lato (na fot. z Michałem Listkiewiczem) na prezesa PZPN uznano (większość mediów i niektórzy politycy) za tryumf tzw. betonu piłkarskiego. Ministerstwo Sportu wolało, aby prezesem został Zbigniew Boniek. Ale ani resortowi sportu, ani premierowi, ani nawet prezydentowi RP nic do tego, kogo działacze wybiorą na swojego prezesa. PZPN działa na prawach stowarzyszenia i podlega ustawie, która zapewnia mu swobodę działania. Minister sportu, nawet gdyby chciał, nie może nadzorować działalności piłkarskiej centrali. Artykuł ósmy ustawy Prawo o stowarzyszeniach mówi wyraźnie, że nadzór sprawuje starosta właściwy terytorialnie. W razie podejrzenia o nieprzestrzeganie statutu, tylko starosta może skierować do sądu wniosek o ukaranie lub nawet rozwiązanie stowarzyszenia. Resort sportu może dokonywać kontroli w PZPN, ale w bardzo ograniczonym zakresie. Budżet państwa wspomaga piłkarską centralę dotacjami na sport dzieci i młodzieży (ok. 2 mln zł rocznie) i tylko ten wycinek ma prawo sprawdzać. Pojawiają się głosy, że PZPN należałoby rozwiązać i założyć nową organizację. Ale tak się po prostu nie da. PZPN mógłby rozwiązać jedynie niezawisły sąd (po stwierdzeniu uporczywego łamania statutu) lub decyzja samych działaczy tego stowarzyszenia. Nikt inny. Już raz, w 1951 r., znacjonalizowano PZPN. Przez cztery lata centrala piłkarska wchodziła w skład agendy rządowej – Głównego Urzędu Kultury Fizycznej. W 1956 r. wrócono do poprzedniej formuły. Pomysł z czasów stalinowskich wciąż drzemie w niektórych głowach. Trzeba je ostudzić, bo stowarzyszenia – nawet marnego – upaństwowić się nie da.

Polityka 45.2008 (2679) z dnia 08.11.2008; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 6
Reklama