Archiwum Polityki

Gulasz na kredyt

W porównaniu z Węgrami mamy zdrową nie tylko gospodarkę, ale nawet politykę. Ale ich kłopoty to przestroga przed tym, do czego prowadzi partyjny paraliż i przesadne uleganie oczekiwaniom społecznym.
JR/Polityka

W ubiegłym tygodniu Węgry wyłamały się z szeregu Unii Europejskiej i po raz drugi w swej historii przyjęły pomoc Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW). Pakiet ratunkowy, podobny do ukraińskiego i zawierający także pomoc Unii i Banku Światowego, ma oddalić ryzyko bankructwa kraju, nieuniknionego, gdyby Węgry nie znalazły innego sposobu na zrefinansowanie swoich długów. 25,1 mld dol. wydzielonych do dyspozycji Węgier na najbliższych 17 miesięcy de facto podwaja ich rezerwy walutowe i ma odbudować zaufanie inwestorów do węgierskich aktywów.

Upokorzenie jest nieco mniejsze niż w w 1994 r., gdy Budapeszt prosił o pomoc po zapaści meksykańskiego peso – tym razem po prośbie do MFW jako pierwsza poszła Islandia. Powód jest jednak ten sam co 14 lat temu: słusznie czy niesłusznie, zagraniczni inwestorzy uznali Węgry za państwo zagrożone bankructwem. Wymarsz kapitału zepchnął forinta w przepaść, stopił rezerwy walutowe i podważył wiarygodność węgierskich obligacji skarbowych. Węgry straciły możliwość pożyczania pieniędzy, a rządowi w Budapeszcie nie pozostało nic innego, jak wezwać na pomoc MFW.

Kryzys ekonomiczny na Węgrzech rozpoczął się w 2006 r.

Ale jego korzenie sięgają jeszcze dalej, bo lat 2000–2001, kiedy kraj ten uważano za wyspę gospodarczej stabilności na wzburzonym morzu Europy Środkowo-Wschodniej. Centroprawicowy Fidesz przyjął wówczas kosztowną strategię gospodarczą, obliczoną na stworzenie klasy średniej i wzmocnienie małych i średnich przedsiębiorstw. W praktyce polegała ona na subwencjonowaniu kredytów hipotecznych i inwestycji w sektorze prywatnym. Jedno i drugie doprowadziło do gwałtownego pogorszenia kondycji finansów publicznych.

Wybory w 2002 r. zamieniły się w wyścig obietnic między Fideszem a Węgierską Partią Socjalistyczną.

Polityka 45.2008 (2679) z dnia 08.11.2008; Świat; s. 98
Reklama