Na rynku sztuki, pracującym w rytmie podobnym do szkoły, rusza nowy sezon. Zapowiada się świetnie, bo klientów przybywa, a ceny znów poszły w górę. W czasach niepewnej giełdy i nieobliczalnego rynku nieruchomości właśnie kupno obrazów wydaje się idealną inwestycją.
Przez wiele dziesięcioleci rynek sztuki w Polsce praktycznie monopolizowały salony Desy, ze skromnym udziałem nielicznych prywatnych galerii sztuki współczesnej i grupki pokątnych handlarzy dawnym malarstwem. Ruch w interesie był niewielki, ceny zabawnie niskie. Obrazy, skądinąd znanych już twórców, takich jak Tadeusz Kantor, Tadeusz Brzozowski czy Stefan Gierowski, można było kupić za równowartość 100–200 dol. A wybitne malarstwo dawne niewiele drożej. Na początku lat 90.
Polityka
34.2008
(2668) z dnia 23.08.2008;
Raport;
s. 32