Archiwum Polityki

Pochwała kabotynizmu

Nieoczekiwanie książką lata (a może nie tylko?) okazać się może wywiad-rzeka z Andrzejem Żuławskim, przeprowadzony przez dwóch filmoznawców. Bynajmniej jednak nie analizy filmowe decydują o jej sławie.

Z czymś podobnym nie mieliśmy do czynienia od dawna. Jest wreszcie książka, o której mówi się w towarzystwie, którą pożyczają sobie nawzajem znajomi, a niektóre jej passusy są już niemal znane na pamięć. Wkrótce może dojść do sytuacji, że ten, kto nie przyswoił sobie myśli Żuławskiego, będzie się czuł niepewnie w gronie warszawskich inteligentów. Krótko mówiąc, można już ogłaszać sukces artysty i dwóch związanych ze środowiskiem „Krytyki Politycznej” autorów, Piotra Kletowskiego i Piotra Mareckiego, którzy spędzili z nim kilka majowych dni, a następnie rozmowę spisali i wydrukowali, bez nadmiernych wysiłków redakcyjnych. W tekście zostały wszelkie brudy, a nawet ewidentne pomyłki, prostowane później w przypisach. Dzięki temu zabiegowi gruby tom przypomina bardziej stenogram rozmowy niż klasyczny wywiad, gdzie wszystko jest dopieszczone i wyczyszczone, a główny bohater nie mówi, lecz wygłasza kwestie.

Tyle o formie, nie ona przecież decyduje o zainteresowaniu książką. Nie łudźmy się też, że strzeliste analizy dzieł sztuki – bo nie tylko filmów – najbardziej intrygują czytelników. Wywiadowi nie poświęcano by też prawdopodobnie tyle miejsca w gazetach, gdyby nie bulwersujące wypowiedzi reżysera o znanych ludziach, o których wyraża się bez nabożeństwa, a wręcz przeciwnie – żadnych świętości nie uznaje. Jest krytyczny wobec wszelkich autorytetów, nie zna tematów tabu. Ostentacyjnie lekceważy oponentów mających odmienne zdanie w jakiejkolwiek kwestii.

Można taką strategię nazwać prowokacją albo jeszcze mocniej – mitomanią, megalomanią czy wręcz kabotynizmem. Ale może po prostu tylko ktoś zachowujący się tak jak Żuławski zdolny jest dziś wygłosić parę sądów niebanalnych (dodajmy, wśród wielu efekciarskich), nie bacząc, jak jego poglądy zostaną przyjęte, kogo obrazi i czy mu się to w sumie opłaci.

Polityka 34.2008 (2668) z dnia 23.08.2008; Kultura; s. 64
Reklama