Archiwum Polityki

Gotowość do obnażenia

Rozmowa z Krystianem Lupą

Aneta Kyzioł: – 5 kwietnia we Wrocławiu odbierze pan Europejską Nagrodę Teatralną, najważniejsze wyróżnienie w dziedzinie teatru. To kolejny mistrzowski laur w tym roku. Powinnam się do pana zwracać: mistrzu?

Krystian Lupa: – Samo słowo „mistrz” mnie peszy. Ma siłę sprawczą, jest jak rodzaj ubioru, jak toga sędziego – kiedy ją nakładasz, zmienia relacje, nadaje określoną konwencję. Ta konwencja wydaje mi się bardzo groźna, zwłaszcza w sztuce. Myślę np. o szkole teatralnej, gdzie napatrzyłem się dosyć na różnych mistrzów i wiem, że „mistrz” to jest ubiór na własną niepewność. Nie przestajemy przecież być dziećmi, ludźmi błądzącymi, bardzo dalekimi od finalnych odpowiedzi na najważniejsze pytania, jakie sobie stawiamy w życiu i sztuce.

Nałożenie tego „mistrza” zawsze coś ukrywa, ten fałsz świetnie wyczuwają młodzi ludzie i biorą na cel swoich łuków. Można powiedzieć, że do mistrzów się strzela. Pewnie nie chcę być facetem, do którego się strzela, dlatego mam zawsze bardzo luźne relacje ze studentami. Ze mną nie walczą. Tak więc: mam z tym mistrzem pewne kłopoty i to nie dlatego, że chciałbym tę szatę zrzucić, co byłoby niepoważne w moim wieku. Raczej chodzi o to, że chciałbym pozostać uczciwy i jakoś młody w tym wszystkim.

W pańskim ostatnim przedstawieniu „Factory 2” wielką rolę odgrywa aktorska improwizacja. Próbował pan namówić do niej aktorów już podczas pracy nad „Mistrzem i Małgorzatą” – wtedy się zbuntowali. Dlaczego przywiązuje pan do niej tak dużą wagę?

Improwizacja istnieje w rozmaitych formach w teatrze od wieków. Potraktowana poważnie, może aktora zaprowadzić poza granice sztuki, tam gdzie kończy się teatr, a zaczyna animowanie jakiegoś tajemniczego życia.

Polityka 13.2009 (2698) z dnia 28.03.2009; Kultura; s. 64
Reklama