Archiwum Polityki

Sprawiedliwość po latach

Siergieja Siergiejewa, Ukraińca, oskarżonego o zamordowanie dwóch polskich biznesmenów, zatrzymano w zeszłym tygodniu w St. Petersburgu. To była głośna sprawa: w sierpniu 1992 r. w Lesznie czterej Ukraińcy, współpracując z Polakiem, właścicielem hurtowni ze sprzętem elektronicznym, zwabili, a potem zamordowali kijami bejsbolowymi dwóch Polaków, mieszkańców Rzeszowa – Wojciecha Pyziaka i Eugeniusza Barandowskiego. Biznesmeni przyjechali do Leszna z zamiarem zakupu magnetowidów. Mieli przy sobie gotówkę, 2 mln zł. Pieniądze zrabowano, ciała Polaków Ukraińcy wywieźli do lasu w Kłodzie pod Lesznem i tam zakopali. Następnego dnia wyjechali z Polski.

Polska policja i ukraińska milicja oraz wymiar sprawiedliwości obu krajów po raz pierwszy tak blisko i skutecznie ze sobą współpracowały. Trzech sprawców udało się zatrzymać w Winnicy na Ukrainie. Postawiono im zarzuty zabójstwa, przewieziono do Polski, osądzono i skazano. Siergiejew zaś oszukał kolegów, zabrał wszystkie pieniądze i uciekł, przekupując milicyjną obławę. Ślad po nim zaginął. Można było jedynie przypuszczać, że wyjechał do Rosji: granica ukraińsko-rosyjska była wtedy zupełnie niepilnowana i łatwa do przekroczenia.

Dziś wiadomo, że Siergiejew, były mistrz boksu i weteran z Afganistanu, uciekł przez Rosję do Estonii. Przez siedemnaście lat służby specjalne – ukraińskie, rosyjskie, estońskie i polskie nie zaprzestały poszukiwania zabójcy. W St. Petersburgu obserwowano go od pewnego czasu: zwracał uwagę, bo prowadził dostatnie życie z kolejną, czwartą żoną. Siergiejew nie spodziewał się zatrzymania. Już się nie trudnił rozbojem, ale wciąż był groźnym przestępcą. Zatrzymali go zamaskowani i uzbrojeni funkcjonariusze specnazu Granit, gdy wysiadł z auta i wszedł do sklepu.

O ekstradycję Siergiejewa już wystąpiła Ukraina, której Polska, jak przypomina Jerzy Maćkowiak, szef prokuratury w Lesznie, przekazała ściganie przestępcy.

Polityka 14.2009 (2699) z dnia 04.04.2009; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 8
Reklama