Choć muzyczne mody zmieniają się coraz szybciej, istnieją stare piosenki, które nigdy nie wypadają z obiegu. Pamięta się je, nagrywa ich nowe wersje, traktując jak rodzaj kanonu. Tym, co wyróżnia większość takich evergreenów, jest oczywiście melodia. Talent do wymyślania melodii jest zatem w tej materii kluczowy, co pokazuje choćby kompozytorski dorobek spółki John Lennon–Paul McCartney i potwierdzają nasze rodzime przykłady: Zbigniewa Hołdysa, Marka Jackowskiego, Seweryna Krajewskiego czy Roberta Gawlińskiego.
Nie ma uniwersalnego przepisu na przebój, bo oprócz sprawności warsztatowej w grę wchodzi też intuicja kompozytora, dzięki której piosenka trafia do serc i zapada w pamięć. Tego nie da się do końca zmierzyć, policzyć, bo gdyby się dało, przeboje produkowałyby komputery, a stosowne doświadczenia pokazują, że próby zastosowania algorytmu w tworzeniu przebojowych melodii dają efekty mało porywające. Da się natomiast określić, oczywiście post factum, kiedy i w jakich okolicznościach powstawało więcej, a kiedy mniej hitów i jak to się miało do dominujących w danym momencie tendencji w muzyce czy w kulturze w ogóle.
Dziś polski gust wybiera najczęściej muzykę w rodzaju tej, jaką komponuje Piotr Rubik i gra na przykład zespół Feel. W telewizyjnym programie „Hit Generator”, którego jednym z jurorów jest Zbigniew Hołdys, zatriumfowała grupa Pectus ulokowana stylistycznie w rejonach bliskich Feelowi. Wielce symptomatyczna okazała się sytuacja, kiedy najpierw Hołdys wraz z resztą jury, wypowiadał się w superlatywach o lekko eksperymentującej kapeli Artybishops, zaś potem publiczność telewizyjna zagłosowała esemesami na Pectusa, rugując z programu ulubieńców jury.