Archiwum Polityki

Inny widoczny znak

I Niemcy, i Polacy mają neurotyczny stosunek do historii.

Młodzi Niemcy potykają się o przeszłość dziadków i zarazem chcieliby się uwolnić od jej piętna, powtarzając, że przecież Niemcy także odcierpieli swoje.

Z kolei w Polsce urodzeni po wojnie narodowi politycy i publicyści próbują na dawnych krzywdach zbijać polityczny kapitał.

Szczególny wariant neurozy w sąsiedztwie polsko-niemieckim zaprezentował niemieckim czytelnikom redaktor naczelny polskiego odpowiednika „Bild-Zeitung”, czyli „Faktu”. Spór o Erikę Steinbach Grzegorz Jankowski nazwał w „Die Welt” pierwszym krokiem Polski do uzyskania statusu mocarstwa (!). Swe roszczenia poparł bajkowym scenariuszem ze świeżej książki political fiction George’a Friedmana, gdzie po 2050 r. Polska dzięki wsparciu USA wygrywa wojnę z Niemcami.

Podobne bajdurzenia (z rytualnym przywoływaniem Eriki Steinbach) można było przeczytać w reakcji na tekst „Spiegla” o europejskich wspólnikach Hitlera w realizacji Holocaustu. Oburzenie, że „europeizując” ludobójstwo Niemcy chcą zwalić odpowiedzialność na innych, jest bezpodstawne. „Spiegel” podkreśla, że to III Rzesza stworzyła system zagłady, w którym uczestniczyli również kolaboranci zdemoralizowani przez wojnę i okupację – także radziecką.

Dżentelmeni nie kłócą się o fakty. Szmalcownictwo było faktem. Skwapliwa rola administracji i policji w krajach okupowanych jest znana. Wiadomo, że w 1941 r. od Kowna poprzez Jedwabne aż do Kołomyi naziści i ich agenci inspirowali pogromy. Nie jest też tajemnicą złowroga rola cudzoziemskich oddziałów SS.

Ta wspólna neuroza potrzebuje terapii przez wyważone prezentacje polsko-niemieckiej historii ostatnich dwustu lat. Taką próbę podjęło właśnie w Berlinie Niemieckie Muzeum Historyczne wielką wystawą „Polacy i Niemcy”.

Polityka 22.2009 (2707) z dnia 30.05.2009; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 10
Reklama