Archiwum Polityki

Między dekalogiem a konstytucją

Partie określane potocznie jako chadeckie stały się po wyborach główną siłą Parlamentu Europejskiego. Ale czy istnieje jeszcze prawdziwa chadecja? Ile w niej chrześcijaństwa, ile demokracji?

Nie tylko u nas politycy unikają tradycyjnych emblematów ideowych – socjaldemokracji, liberałów i tak znaczącej przez całe dekady chadecji. Podobnie jest we wszystkich krajach dawnego bloku radzieckiego i coraz częściej także w starej Europie. Czyżby rzeczywiście, wraz z upadkiem komunizmu, skończył się też wiek dawnych ideologii europejskich?

Rzut oka na Niemcy i Austrię temu zaprzecza. W obu krajach chadecy i socjaldemokraci od pół wieku zmieniają się u władzy lub wspólnie rządzą w wielkich koalicjach. Wszelkie znaki wskazują, że we wrześniu Angela Merkel wygra wybory i CDU/CSU nadal będzie rządzić; wszystko jedno, czy z liberałami, czy z socjaldemokratami. Niemiecka stabilność partyjna jest jednak wyjątkiem. Włoska Democrazia Cristiana w ogóle przestała istnieć. A przecież chadecja jeszcze niedawno była jednym z największych sukcesów w europejskiej historii idei i polityki partyjnej XX w.

W końcu ta Europa Zachodnia, do której tak tęskniliśmy, była w ogromnej mierze dziełem partii chadeckich: niemieckiej CDU, włoskiej DC czy francuskiej Mouvement Républicain Populaire. To one podjęły ideę zjednoczenia zachodniej Europy, opartej na godności człowieka oraz relatywizacji narodowych egoizmów, i stworzyły socjalną gospodarkę rynkową łączącą kapitalizm z socjalizmem.

Paradoks polega na tym, że po 1989 r. kraje byłego bloku radzieckiego bez szemrania przyjęły wypracowane przez chadecję ramy zjednoczonej Europy. Ale odrzuciły wzorzec chadeckiej partii ludowej jako ugrupowania mającego skrzydło lewicowe i prawicowe, liberalne i chłopskie, konserwatywne i modernizacyjne.

Z dzisiejszej perspektywy, historyczną zasługą chadecji jest doprowadzenie katolików do liberalnej demokracji. Choć gdy pod koniec XIX w. powstawały pierwsze partie chadeckie, to – jak uważa Jan-Werner Müller z Princeton University – „nie były ani demokratyczne, ani chrześcijańskie”.

Polityka 25.2009 (2710) z dnia 20.06.2009; Kraj; s. 17
Reklama