„Sałata poważnie szkodzi Tobie i osobom w Twoim otoczeniu”. Kilka dni temu, stojąc w oknie przychodni, raczyłem oko widokiem zapyziałego podwórka na tyłach banku. Wynik prześwietlenia płuc opóźniał się, więc – jak każdy skruszony palacz – dokonywałem bezlitosnego rachunku sumienia.
Brałem Boga na świadka, że odnajdę zbawienne rozstaje z nałogiem. Choćbym miał oplastrować się niczym egipska mumia, choćbym miał zjeść zęby na antynikotynowych gumach do żucia.
Polityka
28.2009
(2713) z dnia 11.07.2009;
Kultura;
s. 53