W polskim kinie więcej widać i słychać. Szkoda tylko, że twórcy lepiej radzą sobie z historią niż z tematem współczesnym.
Od dawna nasi filmowcy nie byli w tak doskonałych nastrojach. Podczas gali kończącej 34 Festiwal można było usłyszeć ze sceny gdyńskiego Teatru Muzycznego, że polskie kino osiągnęło już szczyty, a mierzy jeszcze wyżej. Postronny obserwator mógłby pomyśleć, że jest właśnie świadkiem narodzin światowej potęgi kinematograficznej. Minęło jednak kilka dni od tego wybuchu triumfalizmu i już spokojniej można ocenić przebieg festiwalu, który rzeczywiście pod kilkoma względami był wyjątkowy.
Polityka
39.2009
(2724) z dnia 26.09.2009;
Ludzie i obyczaje;
s. 116