Zbigniew Kruszyński, Ostatni raport, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2009, s. 232
Detalicznie, ale wartko, intymnie, ale z dystansem, nostalgicznie, ale z humorem, lirycznie, ale dosadnie – tak pisze Zbigniew Kruszyński w swojej nowej, demaskatorskiej powieści „Ostatni raport”. Historia obdarzonego talentem obserwacji przenikliwego humanisty (w domyśle pisarza) narusza sztywne podziały na dobrych i złych, relatywizuje rzeczywistość. Kupiony przez służby specjalne, był jednocześnie znaczącym działaczem opozycyjnego podziemia. I – co istotne – obie role wypełniał wyjątkowo gorliwie. Rzetelny współpracownik z nerwicą natręctw w postaci notowania wszelkich szczegółów, bohatersko poświęcał się ruchowi, wzniecając spektakularne akcje i podejmując tajne, żmudne zadania. Czytelnik przez całą powieść czeka na jakiś trop, sugerujący możliwe odczytanie postawy bohatera. Ale coś takiego nie następuje, jakby w tym człowieku toczyły się dwa niezależne życia niekolidujące ze sobą.
Kim zatem jest bohater? Ofiarą systemu? Czy podłym donosicielem, interesownym oportunistą, próbującym trzymać dwie sroki za ogon – pojeździć po świecie, pogrzać się w ramionach żarliwych działaczek, mieć forsę i czar? A może pisarzem stawiającym literaturę ponad wszystkim, opętanym pragnieniem wiedzy, niezależnie od ceny? Prócz fabularnych smaczków i anegdot mamy tu kapitalnie oddaną atmosferę Wrocławia tamtych lat: gejzery akademików, zapaszek mlecznych barów i szelest nylonowych rajstop. Kruszyński bywa cyniczny, ale jest także czuły.