Ach, to pani gdzieś tam w Amsterdamie zdobyła dla nas złoty medal! To dobrze! To służy Polsce!” – mówił marszałek Józef Piłsudski, z niedowierzaniem patrząc na stojącą przed nim smukłą i urodziwą pannę. Jest 1928 r. i do rzadkości należy przyjmowanie przez głowy państwa sportowców, nawet zwycięzców olimpijskich igrzysk. Piłsudski docenia jednak znaczenie tężyzny fizycznej oraz każdego międzynarodowego sukcesu odrodzonego niedawno państwa. Więc przyjmuje w Belwederze pierwszą w naszych dziejach mistrzynię olimpijską (w rzucie dyskiem), pannę Halinę Konopacką, aby zachęcić młodzież do pójścia w jej ślady. Zwłaszcza że w 1920 r. nie wzięliśmy udziału w igrzyskach ze względu na wojnę z bolszewikami i choć 4 lata później w Paryżu rotmistrz Adam Królikiewicz zdobył w jeździectwie brązowy medal, a kolarze srebrny w wyścigu drużynowym na 4 tys. m, to jednak złota nie było. Halina Konopacka na całe życie zapamiętała słowa marszałka.
Urodziła się w 1900 r. w Rawie Mazowieckiej, w zamożnej mieszczańskiej rodzinie, w której dbano o wykształcenie dzieci, znajomość literatury i języków obcych, zwłaszcza francuskiego. Jeszcze przed wybuchem I wojny światowej Konopaccy, z trójką swoich dzieci, przenieśli się do Warszawy. Nowocześni, usportowieni, starszy brat Haliny, Tadeusz, gra w piłkę nożną w stołecznej Polonii. To on namawia siostrę, aby po rozpoczęciu studiów filologicznych na Uniwersytecie Warszawskim zapisała się do AZS. Halina gra tam w koszykówkę i to w pierwszej drużynie, a także z zamiłowaniem uprawia lawn-tenis, bo to w dobrym tonie. Jej sportowa kariera w wielkim stylu zacznie się jednak dopiero w 1924 r. Od momentu, kiedy z koleżankami wybierze się wiosną na zawody lekkoatletyczne do parku Agrykola.
„Chyba przypadkiem wzięłam wtedy do ręki dysk – wspominała po latach.