Ja My Oni

Świat nie jest taki zły

Obronić się przed złymi wiadomościami

Czy jest jakiś realny sposób, by nie dać sobie psuć harmonii ducha i dobrego nastroju przez rozdygotany świat? Czy jest jakiś realny sposób, by nie dać sobie psuć harmonii ducha i dobrego nastroju przez rozdygotany świat? Getty Images
Jak zachować spokój i dobry humor, gdy codziennie zalewa człowieka informacyjne tsunami: katastrofy, morderstwa, oszustwa, polityczne szachrajstwa, epidemie, wojny.

Jeżeli nawet wszystko człowiekowi jako tako w życiu się układa, ma zgodną rodzinę, przyzwoite dochody, satysfakcjonującą robotę, dobre zdrowie, to i tak wcześniej czy później dopadnie go zły humor, chandra, choćby przejściowe wkurzenie, smutek czy brak poczucia sensu. Tak sobie naszą cywilizację urządziliśmy, że nas ona uszczęśliwia, ale i unieszczęśliwia. Daje więcej niż kiedykolwiek w dziejach ludzkości: sytość, lepsze zdrowie, dłuższe życie, większą wiedzę i samowiedzę. Rozmiary skrajnej nędzy czy analfabetyzmu naprawdę stale się zmniejszają. Ale jednocześnie świat wciąż naraża człowieka na chroniczny lęk, stres, niepewność. Nie udało się zneutralizować tego, co towarzyszy naszemu gatunkowi od zarania. Gorzej, homo sapiens zyskał dzięki galopującemu postępowi informatycznemu w ostatnich dziesięcioleciach rzecz niebywałą: nieograniczony dostęp do informacji. Nie przewidział, że to może bezlitośnie burzyć spokój, równowagę i pogodę ducha milionów mieszkańców Ziemi. Bo przecież znamienne, że docierające dziś do człowieka wieści są przeważnie złe.

Ludzie stosują rozmaite samoobrony przed ich zalewem: modnie jest żyć bez telewizora, stosować sieciową detoksykację, oddawać się tzw. zwykłemu życiu lub zinfantylizowanym rozrywkom i szaleństwu posiadania coraz to nowych rzeczy. Ale informacja jest jak uwolniony dżin. Gdzieś człowieka w końcu dopadnie. Dorwie go, gdy zechce napisać świąteczny e-mail do cioci czy wygooglować lekarstwo. Wypłynie z monitora w autobusie, na dworcu, na lotnisku. Wyskoczy z iPhone’a.

Czy jest zatem jakiś realny sposób, by nie dać sobie psuć harmonii ducha i dobrego nastroju przez rozdygotany świat? Czy można się jakoś uodpornić na wartki, uparty potok złych wieści?

Zło-wieszczenie

To, że współczesne media – najistotniejsze źródło informacji o świecie dla mieszkańców Ziemi – są posłańcami złych nowin, nie wynika bynajmniej z jakiejś globalnej zmowy, że oto teraz będziemy słuchaczy, widzów, czytelników, użytkowników sieci wyłącznie straszyć i manipulować nimi. Takie zamiary miewają prymitywni propagandyści. Dziennikarze i redaktorzy w znakomitej większości chcą informować. I jeśli nawet przez moment naiwnie uwierzą, że ich odbiorcy łakną dobrych wiadomości, pozytywnych bohaterów i radosnych zdarzeń, to życie szybko przynosi im rozczarowanie. Napisz tzw. pozytywny reportaż o równym gościu, któremu w życiu się udaje, zaraz cię przenikliwy czytelnik zapyta złośliwie, ile ci za to zapłacił. Jeśli na dobrych wiadomościach można by było zrobić interes, z pewnością wyrósłby już potężny segment rynku.

Gdyby jakiś inteligentny stwór pozaziemski obserwował współczesną ludzkość, z całą pewnością musiałby odnotować żarłoczny apetyt na nowiny. I paradoks, że wypatruje ona z lubością tych złych. Bo skoro są mu one dostarczane przez 24 godziny na dobę, skoro jest w nich stale skąpany, to znaczy, że musi mu to przynosić jakąś perwersyjną przyjemność. Może zaspokajać istotną potrzebę?

Dowolny serwis informacyjny w dowolnym medium, początek 2019 r. Najczęściej spotykane czasowniki: ujawniono, rozbito, wysunięto oskarżenia, wydano wyrok, aresztowano. Najczęściej opisywane zjawiska: wypadek, afera (korupcyjna, finansowa, obyczajowa), zamieszki, demonstracja, epidemia, wojna, zabójstwo. Najczęściej przywoływani bohaterowie zdarzeń: terroryści, gangsterzy, podejrzani prowadzeni na przesłuchanie (w kajdankach i z kurtką na łbie), zabici i ranni (pokrwawieni, w dramatycznych pozach). A także politycy kłamiący w żywe oczy, plotący banały rzecznicy prasowi i urzędnicy zatrzaskujący drzwi przed kamerami. Oraz niemowlęta pobite przez rodziców, psy okaleczone przez drani, dzieci zmagające się ze śmiertelną chorobą i starcy w kolejkach przed gabinetami lekarskimi. Na pocieszenie – lub dobicie – wiadomości sportowe i prognoza pogody.

Proszę przyłożyć ten syntetyczny przepis do tego, co serwują nam dziś telewizje, radia, gazety, a zwłaszcza internetowe bary szybkiej obsługi informacyjnej. Zgadza się?

Aż nadto. A słowo przepis nie do końca ma tu znaczenie metaforyczne. Wiele mediów, w tym na pewno tabloidy, ma autentyczne, wewnętrzne instrukcje, jak komponować codzienne menu, by nie przekarmić nadmiarem informacji przeciętnej ludzkiej umysłowości (podobno dziewięć sensacji to dzienny limit, jaki jest ona w stanie przyswoić), a jednocześnie nasycić jej zdumiewający głód poznawczy.

Po co zatem człowiek się boi, niepokoi, odczuwa zagrożenie nawet wtedy, gdy niebezpieczeństwo bezpośrednio mu nie zagraża? Co powoduje, że tak ogromnej liczbie ludzi to się podoba? Dlaczego tak wielu stwarza sobie niebezpieczeństwo zastępcze, wsiadając do rollercoastera, smakując kolejne thrillery w kinie, klucząc w ponurych labiryntach gier komputerowych?

Psychologia, wbrew pozorom, nie udziela tu jednoznacznej, przekonującej odpowiedzi. W jakimś stopniu wyjaśnić te zamiłowania można poprzez analogię do szczenięcych zabaw: młode ssaki, zwłaszcza drapieżniki, symulując walkę, skradanie się, ucieczkę, uczą się radzić sobie ze strachem i lękiem. Podobnie rzecz się ma prawdopodobnie np. z oglądaczami horrorów. Odczuwanie strachu przy jednoczesnej świadomości, że to tylko fikcja, i tak naprawdę nic człowiekowi nie grozi, jest podobno wyzwalające. Jego własne lęki w jakiś magiczny sposób topnieją, a realny świat – wobec filmowej grozy – zaczyna wydawać się znacznie znośniejszy.

Można by przyjąć to wyjaśnienie, gdyby nie fakt istnienia takich przedstawicieli naszego gatunku, którzy truchleją przy pierwszych taktach muzyki do „Szczęk”, nie skoczyliby na bungee, nawet gdyby była to symulacja komputerowa, a przy tym wcale nie brakuje im hartu wobec realnych przeciwności losu.

Nie ulega wątpliwości, że ludzie różnią się indywidualną wrażliwością na strach i lęk, że silnie się to wiąże z ich osobowością, a zwłaszcza poziomem neurotyzmu. Prawdopodobnie te różnice mają swoje źródło w strukturze i funkcjonowaniu mózgu. W ostatnich latach powtarzają się doniesienia naukowe (oparte np. na neurologicznych eksperymentach na myszach), jakoby tzw. ośrodek nagrody równie żywo reagował na pozytywne, jak i negatywne bodźce (choćby dobre jedzenie i spadanie z wysokości) – podobnym zastrzykiem dopaminy, neuroprzekaźnika kojarzonego z korzystnym pobudzeniem i dobrym nastrojem.

Być może zatem ludzkie zamiłowanie do złych wieści ma takie oto wytłumaczenie, że choć budzą one strach i generują rozmaite lęki, to wcale nie musi się to wiązać z odczuwaniem specjalnego dyskomfortu, przeciwnie, u niektórych przynajmniej osobników wywołuje to stan podobny do nasycenia uzależnionego organizmu substancją uzależniającą. Swoisty błogostan.

Neuro-narkoza

Pytanie zatem: w czym problem, skoro bać się bywa przyjemnie? Ano w tym, że ludzkość nieświadomie popada w bez mała narkotyczne uzależnienie od lęku. Czyli w pułapkę, z której bardzo trudno się uwolnić. Tak jak kolejne dawki toksyny sprowadzają na narkomana czy alkoholika coraz koszmarniejsze omamy, tak i przedawkowanie toksyn informacyjnych buduje coraz bardziej ponurą, przerażającą wizję świata. Niekoniecznie odpowiadającą rzeczywistości.

To samo w sobie jest niebezpieczne. Nie tylko z perspektywy indywidualnej, ale zbiorowej, globalnej. Pojedyncze opowieści układają się w narracje, w których rzeczywistość przedstawia się jako gra o sumie zero: żeby ktoś wygrał, ktoś musi przegrać. Kwitną teorie spiskowe, bo przecież za natężeniem zła musi stać jakaś niewidzialna siła. Krzewi się narcyzm grupowy: my przecież jesteśmy mądrzy, dobrzy i sprawiedliwi, ale zagrażają nam stale jacyś ONI.

W takim klimacie wyrastają tyrani, uzurpatorzy mieniący się ojcami narodu, guru rozmaitych sekt. Rodzi się chęć odwetu za prawdziwe i wyimaginowane krzywdy. Doskonale wiemy z historii, że wojny, ludobójstwa, czystki etniczne, terroryzm zasadzają się na fałszywym obrazie świata. Na przekonaniu, że to nam zagraża zguba, więc trzeba reagować atakiem.

Instynkty wg Roslinga

Dowodzeniu, że z reguły ludzie wyobrażają sobie świat znacznie gorzej, niż on przedstawia się naprawdę, poświęcił całe swoje naukowe życie Hans Rosling, profesor zdrowia publicznego i żwawy mówca, chętnie zapraszany na rozmaite konferencje naukowe. W polskich księgarniach dostępna jest jego „Factfullness. Dlaczego świat jest lepszy, niż myślimy, czyli jak stereotypy zastąpić realną wiedzą” (współautorami są Ola Rosling oraz Anna Rosling Rönnlund). Główny jej tytuł jest trudny do przetłumaczenia na język polski; idiom ów znaczy coś w rodzaju nasycenia, przejedzenia faktami. Wydawca nie omieszkał zaznaczyć na okładce, że Bill Gates uznał tę książkę za jedną z najważniejszych, jakie przeczytał, a pismo „Nature” przekonuje, że trzy minuty z Hansem Roslingiem „zmienia twoje spojrzenie na świat”.

Profesor zwykł swoje wykłady rozpoczynać od ankiety, w której prosi słuchaczy o odpowiedzi na z pozoru banalne pytania, które dla w miarę wykształconych osób nie powinny przysparzać trudności. Np.: Jaka jest obecnie średnia długość życia?; Jaki procent ludności świata żyje w krajach o najniższych dochodach?; Jaki procent dzieci na świecie poddawany jest szczepieniom? A jednak wyniki testów są zazwyczaj podobnie chybione. Na liczne pytania tylko kilka procent audytorium wybiera trafne odpowiedzi. Kiedyś Rosling poddał eksperymentowi szympansy – „udzielały odpowiedzi”, rzecz jasna, czysto losowo, za pomocą kolorowych przedmiotów. Wypadły nie gorzej, a niekiedy lepiej niż wytrawni słuchacze Roslinga: studenci, nauczyciele, urzędnicy odpowiedzialni za problemy społeczne, a nawet naukowcy.

Jak zatem Rosling wyjaśnia powszechną skłonność do ulegania negatywnym stereotypom i pesymistycznym wizjom oraz samofaszerowania się złymi, choć nieprawdziwymi doniesieniami? Odpowiedzi szuka w naszym biologicznym dziedzictwie, nazywając dziesięć przypadłości ludzkiego umysłu instynktami, albowiem uruchamiane są one bezwiednie i automatycznie. I sprawiają, że wygadujemy rozmaite głupstwa na temat otaczającego nas świata.

Oto w dużym skrócie istota każdego z owych „instynktów” (w książce każdej pozycji poświęcony jest osobny rozdział):

1. Instynkt przepaści polega na uporczywym dzieleniu świata na my i oni. Dawna konieczność szybkiego szacowania ryzyka, że oto na naszej drodze pojawił się wróg, pokutuje w ludzkich umysłach jako konieczność klasyfikowania ludzi na swoich (zwykle lepszych, ale też np. niesprawiedliwie skrzywdzonych) i obcych (zwykle gorszych, ale też np. niesłusznie uprzywilejowanych); a także na biednych i bogatych, postępowych i wstecznych itd. Jakakolwiek „nas” i „ich” dzieliłaby różnica, ludzie widzą ją chętnie jako przepaść nie do przekroczenia, jakby nie istniały na świecie szarości, stany pośrednie i umiarkowane.

2. Instynkt pesymizmu polega m.in. na idealizowaniu przeszłości („Ludzie idealizują swoje doświadczenia, a narody historię” – pisze Rosling), wobec czego teraźniejszość jawi się marnie, a przyszłość ponuro. Człowiek pesymistyczny uchodzi w oczach innych za rozważnego i mądrzejszego od optymisty. Jeśli wobec faktów musi przyznać, że generalnie świat zmierza ku lepszemu, to obawia się posądzenia o krótkowzroczność, naiwność, ignorowanie problemów. Podobnie jak wiele pozostałych „instynktów” Rosling wywodzi te skłonności człowieka z konstatacji, że w obliczu drapieżnika lub innego wroga niepoprawny optymista gorzej z reguły wychodził na swoich przekonaniach niż nieufny asekurant.

3. Instynkt linii prostej. Wiele zjawisk – społecznych, politycznych, finansowych – zwykliśmy dziś obrazować za pomocą prostych wykresów: dwie osie, a pomiędzy nimi krzywa wzrostów i spadków. Znamienne, że człowiek ma skłonność do jej „prostowania”. „Każdorazowy spadek w ogólnie pozytywnej tendencji uważany jest za koniec świata” – powiada Rosling. I dowodzi tego na przykładzie krzywej przestępczości w USA. Większość badanych, widząc stosunkowo burzliwą krzywą, twierdzi, że przestępczość rośnie, choć generalnie tendencja jest pozytywna – stopniowo, powoli przestępczość spada i naprawdę to widać: krzywa opada w dół. Przecenianie zagrożeń leży w ludzkiej naturze i idzie pod rękę z wyuczonym przez tysiące lat pesymizmem.

4. Instynkt strachu bierze się, zdaniem Roslinga, z trzech „wrodzonych” (czyli odziedziczonych po przodkach) lęków:
• przed krzywdą fizyczną, przemocą ze strony ludzi, zwierząt, sił natury;
• przed uwięzieniem, poczuciem osaczenia, utratą kontroli, utratą wolności;
• przed działaniem tajemniczych, niewidzialnych, zabójczych substancji.

Relikty z przeszłości to dość powszechne fobie, polegające na panicznym strachu przed wężami, pająkami, zbytnią wysokością, zamknięciem w małych pomieszczeniach itd. W istocie każda z nich wiąże się z którymś z trzech wymienionych lęków „wrodzonych”.

5. Instynkt wyolbrzymiania to przypadłość powszechna, gdy np. opowiadamy o swoich przeżyciach, doświadczeniach, stanach psychicznych. Wydajemy się wtedy sami sobie lepiej słyszalni, efektowniejsi, ważniejsi. Zwracamy na siebie uwagę grupy. Błędne, przesadne ocenianie rozmiarów zjawiska człowiek uwielbia od zawsze.

6. Instynkt generalizowania. Bezustannie i podświadomie uogólniamy, kwalifikujemy. Bez tego nie dałoby się żyć. Nie sposób po prostu dogłębnie, tak „od Adama i Ewy”, analizować każde nowe zdarzenie i każdą nowo napotkaną osobę. Toteż człowiek machinalnie każdego ranka sięga po płatki owsiane na śniadanie, bo ma wdrukowane, że to zdrowe, i z dystansem podchodzi do rudych, bo uległ bredni, że oni wredni. Produktem instynktu generalizowania są stereotypy.

7. Instynkt przeznaczenia. Gdy człowiekowi trudno zaakceptować jakąś zmianę społeczną, gdy zmusza go to do radykalnej zmiany poglądów, zazwyczaj się opiera. Chętnie używa wtedy znanej argumentacji: taką mamy kulturę, tak zawsze było. Zwykle to nieprawda.

8. Instynkt pojedynczej perspektywy. Pokrewny z generalizowaniem nawyk umysłowy, skłaniający do wyciągania daleko idących wniosków z własnych doświadczeń. Np. pomyślna lub niepomyślna wizyta u lekarza skłania niektórych do wystawienia cenzury całej służbie zdrowia.

9. Instynkt szukania winowajcy to przypisywanie poszczególnym osobom większej władzy i większej zdolności oddziaływania na ludzi, niż na to zasługują – zarówno w pozytywnym, jak i negatywnym sensie. Ta fatalistyczna wiara w rolę jednostki przyprowadziła ludzkość do koszmarnych katastrof, gdy władzę zdobywali krwawi tyrani i psychopatyczni obłąkańcy. Ale nie wszystko, co złe, było ich wyłączną zasługą. Szły za nimi tysiące wyznawców i tysiące sparaliżowanych strachem wykonawców rozkazów. Ludzkość bezustannie miota się pomiędzy przypisywaniem innym niezwykłych mocy a zwalaniem na nich winy. Mniej może dramatyczną, ale bardzo wyrazistą tego ilustracją, jest potoczna nazwa syfilisu, zmory XIX w. W Rosji nazywany był chorobą polską, w Polsce niemiecką, w Niemczech francuską, we Francji włoską, a we Włoszech francuską.

10. Instynkt pośpiechu. To potrzeba natychmiastowego działania w obliczu zagrożenia, a właściwie w obliczu każdego zdarzenia. Świat zmusza nas do pośpiechu, szantażuje hasłem: teraz albo nigdy. Wykorzystuje to handel, kusząc okazjami nie do przegapienia, nocnymi wyprzedażami. Człowiek współczesny, wiedziony pradawnymi odruchami, czuje się zobowiązany podejmować szybkie decyzje i wyrabiać sobie błyskawiczne zdanie w każdej sprawie. Sytuacje „teraz albo nigdy”, przekonuje Rosling, są naprawdę wyjątkowe. Zwykle mamy dość czasu, by przemyśleć i przekalkulować, czy potrzebne są nam nowe buty albo nowy premier. Szkoda, że tak mało czasu człowiek dziś spędza na myśleniu. I że tak łatwo wymówić mu się brakiem czasu.

Instynkt dodatkowy

Wniosków płynących z tego zestawienia felerów ludzkiej psychiki łatwo się domyślić. Żeby być człowiekim psychicznie stabilnym i pogodnym, trzeba mieć świadomość owych instynktów i starać się je choć trochę w sobie okiełznać. Nie ma na to innego sposobu, jak polewać je rozumem. Gasić emocjonalne pożary, wzywając stale na pomoc racjonalnie myślącą część mózgu. Nauczyć się automatycznie, nieomal bezwiednie, zawracać siebie samego z błędnych ścieżek: generalizacji, szukania winowajcy w każdej sytuacji, upraszczania rzeczywistości, wyciągania pochopnych wniosków z indywidualnych doświadczeń. Taki nawyk intelektualny trzeba w sobie ćwiczyć. Łatwe to nie jest, ale możliwe i warte zachodu. Tylko tak można wyzwolić się ze spirali strachu, w jaką sami jako ludzkość się wkręcamy. Porzucić narkotyk, jakim są złe wieści. To nie jest tak, że są one jakąś osobliwą, perwersyjną potrzebą człowieka.

Banie się w ogóle nie jest potrzebą w sensie psychologicznym. Przeciwnie, jeśli odwołać się do klasycznej piramidy Abrahama Maslowa, to u jej podstaw leży – zaraz nad potrzebami czysto fizjologicznymi – potrzeba bezpieczeństwa. To jest nam potrzebne jak powietrze, to nas napędza do życia, do codziennych starań o siebie, rodzinę, bliskich, świat.

Czy możliwe i wskazane jest nie żywić żadnych obaw nigdy i wobec niczego? Oczywiście, że nie. Ale – jak radzi Rosling – należy bać się właściwych rzeczy. Sam przyznaje się do pięciu obaw głównych. Są to:
– ryzyko światowej pandemii,
– globalny kryzys finansowy,
– wojna o zasięgu światowym,
– zmiany klimatyczne,
– istnienie (wciąż jednak) skrajnego ubóstwa.

Cóż, niemało. Generalnie jednak każdej stronie jego książki można by dać nagłówek: „Świat nie jest taki zły. Jeszcze”.

Co zatem robić, gdy zbliża się godzina kolejnego serwisu informacyjnego, gdy nasz iPhone pika z kolejną sensacją z ostatniej chwili, gdy pecet gotuje się od następnej katastrofy, morderstwa, afery? Nie dawać się. Nie pozwolić psuć sobie nerwów i nastroju.

1. Filtrować informacje, być maksymalnie czujnym na bujdy i wyolbrzymione afery.

2. Nie spieszyć się z ich interpretacją.

3. Dostrzegać wszelkie drobne i powolne, jednak zmiany na lepsze.

4. Racjonalizować lęk, który ktoś próbuje właśnie wywołać (dziennikarz, polityk, komentator) – oni po prostu nie chcą być nudni. Nie mogą, bo stracą robotę.

5. Być zawsze gotowym na nową wiedzę, nie zastygać w stereotypowych przekonaniach, w tym stereotypie dziś coraz silniejszym, że świat staje się nieznośny, gorszy, niż był kiedykolwiek, i zmierza ku zagładzie. Jeszcze nie, długo nie, by przywołać szlagwort autorstwa Wojciecha Młynarskiego, w swej poezji – niezrównanego melancholijnego optymisty. Spróbować takiej właśnie postawy. Pomaga.

***

Test na twoją wizję świata

Sprawdź – dla własnej świadomości – czy na pewno wiesz:

1 Ile dziewczynek kończy szkołę podstawową w krajach o niskich dochodach?
a. 20%
b. 40%
c. 60%

2 Gdzie mieszka większość ludzi na Ziemi?
a. W krajach o niskich dochodach,
b. W krajach o średnich dochodach,
c. W krajach o wysokich dochodach.

3 W ciągu ostatnich 20 lat liczba ludzi żyjących w skrajnym ubóstwie…?
a. Uległa niemal podwojeniu,
b. Pozostała na tym samym poziomie,
c. Zmniejszyła się prawie o połowę.

4 Jaka jest obecnie średnia długość życia?
a. 50 lat,
b. 60 lat,
c. 70 lat.

5 Na świecie żyje około 2 mld dzieci w wieku 0–15 lat. Ile dzieci będzie w 2100 r. według szacunków Organizacji Narodów Zjednoczonych?
a. 4 mld,
b. 3 mld,
c. 2 mld.

6 ONZ przewiduje, że do roku 2100 populacja na świecie zwiększy się o kolejne 4 mld ludzi. Z jakiego powodu?
a. Wzrośnie liczba dzieci powyżej 15. roku życia,
b. Wzrośnie liczba dorosłych w wieku 15–74 lat,
c. Wzrośnie liczba osób w podeszłym wieku powyżej 74. roku życia.

7 Jak zmieniła się liczba zgonów spowodowanych klęskami żywiołowymi?
a. Zwiększyła się ponaddwukrotnie,
b. Pozostała bez zmian,
c. Zmniejszyła się o ponad połowę.

8 Jaki procent rocznych dzieci na świecie poddano szczepieniom?
a. 20%,
b. 50%,
c. 80%.

9 Biorąc pod uwagę światową średnią, edukacja przeciętnego trzydziestoletniego mężczyzny trwa 10 lat. Ile lat trwa edukacja kobiety w tym samym wieku?
a. 9 lat,
b. 6 lat,
c. 3 lata.

10 W roku 1996 tygrysy, pandy wielkie oraz czarne nosorożce znajdowały się na liście zwierząt zagrożonych. Które spośród tych gatunków obecnie sklasyfikowano jako bardziej zagrożone wyginięciem?
a. Wszystkie trzy,
b. Jeden,
c. Żaden.

11 Jaki procent ludzi na świecie ma w jakimś stopniu dostęp do elektryczności?
a. 20%,
b. 50%,
c. 80%.

12 Klimatolodzy uważają, że przez następnych sto lat średnia temperatura na Ziemi:
a. Wzrośnie,
b. Pozostanie bez zmian,
c. Spadnie.

POPRAWNE ODPOWIEDZI:
1C, 2B, 3C, 4C, 5C, 6B, 7C, 8C, 9A, 10C, 11C, 12A.

Test zaczerpnięty z cytowanej książki „Factfulness” Hansa Roslinga i współautorek.

Ja My Oni „Skąd brać nadzieję, radość, spokój” (100143) z dnia 11.02.2019; Biologia dobrego humoru; s. 8
Oryginalny tytuł tekstu: "Świat nie jest taki zły"
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną